sobota, 2 marca 2013

2.

"Oto klucz do szczęścia:
nie brać rzeczy zbyt tragicznie, 
robić co możecie najlepszego w danej chwili, 
życie uważać za grę, a świat za boisko."

Po krótkim, porannym prysznicu poszedłem na śniadanie. Złapałem się na tym, że nie mogę doczekać się, kiedy zobaczę Adelę. Mario, przecież to wariatka. Idziesz tylko na śniadanie. Usiadłem przy stoliku i zamówiłem małe śniadanie. Czekając na danie, rozglądałem się po sali. Była zapełniona przez ludzi w różnym wieku, a nawet o różnych narodowościach. Dało się usłyszeć rozmowy po angielsku. 
Długo nie musiałem czekać na moje śniadanie. Jadłem powoli, myśląc co mogę dziś robić. Kiedy zauważyłem za barem Adelę, szybko dokończyłem posiłek i ruszyłem w jej stronę. 
- Cześć - przywitałem się, siadając na krzesłku stojącym przy ladzie. Przez chwilę nie odezwała się, ani nawet nie podniosła na mnie wzroku, pisząc coś w dużym zeszycie.
- Cześć, Mario. - w końcu podniosła głowę i uśmiechnęła się do mnie. - Samkowało? 
- Jasne. - zaśmiałem się. Urwałem, bo jakiś mężczyzna podszedł do Adeli i złożył zamówienie. Przez chwilę biłem się z myślami. - Masz dzisiaj trochę wolnego czasu? 
- Mam, za jakąś godzinę aż do wieczora. - uśmiechnęła się. 
- Miałabyś ochotę gdzieś wyjść ze mną? - spytałem trochę niepewnie. Adela posłała w moją stronę jeszcze jeden, szeroki uśmiech i kiwnęła głową. 
- Chętnie. Przyszedłbyś tu po mnie o dwunastej? 
- Oczywiście, to do zobaczenia. - pożegnałem ją uśmiechem i wyszedłem z stołówki do swojego pokoju. 
Równo z zamknięciem drzwi do pokoju rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, gdzie szczerzył się do mnie Winiarski. Wziąłem głęboki oddech i nacisnąłem zielony przycisk.
- No nie wierzę! Bąku, kurwa, nasz szanowny kolega raczył odebrać! - wydarł się Michał.
- No sorry, no. - wydukałem, siadając na łóżko i włączając telewizor.
- No sorry, no! - przedrzeźnił mnie. Przed oczami pokazał mi się Winiarski, wymachujący rękoma. - Skopiemy ci z chłopakami ten twój kapitański tyłek! Jeeezu! 
- Winiarski, ogarnij się. - powiedziałem ze spokojem. Ta cała sytuacja strasznie mnie bawiła. Lubiłem, kiedy Winiarski się wkurzał i krzyczał. Żałowałem tylko, że nie mogę go teraz widzieć.
- Ja mam się ogarnąć? JA?! To ty się, kurwa, ogarnij! Znikasz bez słowa, nie odbierasz telefonów! - na chwilę zapadła cisza, było słychać tylko szmery. - Gdzie jesteś?! - wydarł się nagle, przez co prawie wypuściłem komórkę z rąk.
- Myślisz, że ci powiem? - zaśmiałem się. Znów zapadła cisza. Oczami wyobraźni zobaczyłem, jak Michał zaciska pięści i zęby. Komiczny widok. Usłyszałem, jak wziął kilka głębszych oddechów.
- Jeszcze cię znajdziemy, Mario. Korzystaj z życia, bo niewiele ci go zostało. - powiedział i rozłączył się. Westchnąłem i pokręciłem głową.
Winiarski był moim dobrym przyjacielem, ale naprawdę potrzebowałem odizolować się od wszystkich chociaż na kilka dni. Wiedziałem, że czeka na moją decyzję, ale ja jeszcze jej nie podjąłem.

Chociaż na chwilę udało mi się zapomnieć, po co tak właściwie uciekłem do Kołobrzegu, ale telefon od Winiarskiego przywołał mnie do rzeczywistości. Znów siedziałem na łóżku, pustym wzrokiem wpatrując się w telewizor. Mam tak mało czasu, wszyscy oczekują ode mnie, że się zgodzę. Ale ja nie jestem pewnien, czy tego chcę. Nie chcę znów przechodzić tego wszystkiego drugi raz. W telewizji zaczęły się popołudniowe wiadomości. Szczerze odechciało mi się wyjścia z Adelajdą, ale stwierdziłem, że skoro sam się z nią umówiłem, to nie mogę tego teraz odwołać. Założyłem więc buty i ruszyłem na stołówkę. Adela czekała już na mnie, kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się wesoło. Spróbowałem zrobić to samo, ale wyszedł z tego tylko niewyraźny grymas. Dziewczyna przyjrzała mi się uważnie.
- Chodźmy. - powiedziałem, ruszając w stronę wyjścia z hotelu. Przez kilkanaście minut szliśmy w ciszy. Przeklinałem się w duszy, co mnie napadło, żeby z nią dzisiaj wychodzić. Co mnie napadło, żeby w ogóle kiedykolwiek z nią gdzieś iść?!
- Może pójdziemy na lody? - odezwała się.
- Jasne. - uśmiechnąłem się. Już sobie to wyobrażam. Weszliśmy do lodziarni. - Jaki smak?
- Truskawkowo-waniliowe. - odpowiedziała z uśmiechem. Zamówiłem lody truskawkowo-waniliowe oraz czekoladowo-waniliowe. Ubóstwiam truskawki, ale nienawidzę lodów truskawkowych.
Znów wyszliśmy na słońce.
- Na długo tutaj zostajesz?
- Chciałbym, ale nie mogę. Do końca tygodnia muszę dać wiadomość i nie ma mnie. - powiedziałem bez żadnych emocji, wzruszając lekko ramionami. Adela westchnęła ciężko, niespodziewanie chwyciła mnie za rękę i pociągnęła z całej siły. - Ej!
Nie odezwała się ani słowem, tylko wciąż ciągnęła mnie za sobą. Wreszcie stanęliśmy. Spojrzałem na nią, marszcząc brwi.
- O co ci chodzi? - spytałem.
Boże, z kim ja się zadaję?
- Chodźmy na bungee! - powiedziała, uśmiechając się szeroko i wskazując na cztery trampoliny i sprzęt do skakania. Uniosłem wysoko brwi.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Oj, przestań! Chodź! - znowu pociągnęła mnie za rękę w stronę stoiska z bungee.
- Adela, przestań, przecież to chore! To jest sprzęt dla dzieci, ja jestem za duży, jestem za ciężki, dzieci czekają, jestem dorosły, Adela! - zacząłem nawijać trzy po trzy, żeby tylko jakoś wymigać się od niszczęsnej trampoliny. Ale ona w ogóle mnie nie słuchała.
- Dzień dobry, mam takie pytanie. Czy ja i mój kolega - tu wskazała palcem na mnie. - moglibyśmy poskakać trochę? - uśmiechnęła się miło do niskiego, pulchnego mężczyzny, a ten przyjrzał mi się badawczo.
- Oczywiście, nie ma sprawy. - uśmiechnął się, a przetrałem twarz dłonią.
- Adelaa, ja nie mam ochoty. W ogóle, proszę cię, jak ja mam na tym skakać? - spojrzałem na nią błagalnie, ale ona tylko wybuchnęła śmiechem.
- Przyda ci się trochę rozrywki, Mario, bo nie mogę patrzeć jak jesteś taki smutny i obojętny na wszystko i wszystkich. - poklepała mnie po ramieniu. - No nie daj się prosić! - zaśmiała się perliście. Spojrzałem na nią, jakby była wariatką. Co ja mówię?! Przecież ona jest wariatką!
- Nie. - powiedziałem stanowczo. Nie miałem najmniejszego zamiaru skakać na trampolinie. - Jak się połamię to trenerzy mnie pozabijają. Wszyscy mnie pozabijają. - próbowałem się jakoś wymigać, ale byłem świadomy tego, że moje wymówki są marne.
- Mariusz, nie dobijaj mnie. - roześmiała się. - No co ci szkodzi? Chodź! - popchnęła mnie w stronę trampoliny. Zrezygnowany wywróciłem oczami.
- No dobra, ale tylko na moment. - ściągnąłem buty i czekałem, aż przypmną mi te wszystkie pasy. W co ja się wpakowałem? Jak chłopaki się dowiedzą, to nie będę miał życia. Spojrzałem na Adelajdę, która stała już przypięta, skakając lekko na trampolinie. Kiedy zauważyła, że na nią patrzę uśmiechnęła się szeroko i pomachała mi. W końcu wszedłem na trampolinę i czułem się strasznie. Wszyscy patrzyli, jak dwumetrowy facet skacze sobie na bungee.
Naprawdę fascynujący widok.
Zacząłem skakać lekko, a po dziesięciu skokach krzyknąłem do Adeli.
- Dobra, już się nabawiłem.
Usłyszałem jak wybucha śmiechem.
- Maaaariusz, no proszę cię! Jak byłeś mały na pewno skakałeś na trampolinie, przypomnij sobie, jaka była z tego frajda. Pozwól, żeby te czasy wróciły. Chociaż na chwilę. - uśmiechnęła się do mnie, a po chwili patrzyłem jak wywija fikołki. Westchnąłem i zacząłem się odbijać coraz wyżej. Po kilku minutach nawet zaczęło mnie to bawić i nie zważając już na zdziwione, gardzące i rozbawione spojrzenia oraz mając gdzieś aparaty strzelające mi tysiące zdjęć zacząłem skakać wysoko, śmiejąc się razem z Adelą.
Kiedy zeszliśmy z trampolin, nie mogłem pozbyć się uśmiechu.
- Widzisz jak ci się humor poprawił! Takiego uśmiechniętego lubię cię o wiele bardziej. - śmiała się. Pokręciłem głową.
- Jesteś wariatką. - stwierdziłem ze śmiechem.
- Możliwe. - uśmiechnęła się do mnie szeroko. - Chyba musimy już wracać, praca wzywa.
- Oczywiście. - ruszyliśmy w stronę hotelu. W głowie mi się nie mieściło, że skakałem na bungee, jak jakieś małe dziecko.
Wariatka.

Kiedy leżałem w swoim hotelowym pokoju, oglądając jakiś strasznie nudny serial zasnąłem, ale nie dane mi było długo odpocząć, bo usłyszałem trzask drzwi. Otworzyłem oczy i odruchowo odsunąłem się do tyłu.
- Co ty tutaj robisz?! - moje oczy przybrały wielkośc pięciozłotówki. Nigdy w życiu nie spodziewałbym się jego tutaj.
- Mówiłem, że cię znajdziemy, głąbie. - powiedział z uśmiechem i wyszedł na chwilę. - Bąku, Igła chodźcie!
Po chwili znów wszedł do pokoju, a za nim Bąkiewicz i Ignaczak. Wytrzeszczyłem oczy jeszcze bardziej.
- Ja pierdole, zero prywatności. - powiedziałem, mordując przyjaciół wzrokiem. Igła zachichotał.
- No nie martw się, my ci nie zabronimy poskakać na trampolinie! - zaczął śmiać się ze mnie, a Winiarski i Bąkiewicz mu zawtórowali. Wiedziałem, że jak się dowiedzą to nie dadzą mi żyć.
- Skąd wy w ogóle o tym wiecie? I jak mnie znaleźliście?
- Siedzimy sobie u mnie w domu i oczywiście Igła był na Twitterze i Facebook'u. Ogląda sobie, ogląda i nagle widzi Mariusza Wlazłego skaczącego na Bungee w Kołobrzegu. Później to już były formalności, żeby cię znaleźć. - wyszczerzył się Michał Winiarski.
- Jesteście pokręceni, wszyscy. Na czele z Adelą.
- Adelą? Jaką Adelą? - ożywił się Bąku.
- To ta dziewczyna, co była z tobą na trampolinie? - Igła poruszał zabawnie brwiami, szczerząc się do mnie. Przejechałem dłonią po twarzy.
- Jesteście tu od kilku minut, a już mam was dość. - powiedziałem, wstając z łóżka i kierując się do łazienki. Moi nieproszeni i nie mile widziani goście rozsiedli się na łóżku.
- Ładna ta Adela! - krzyknął Bąku. - Poznasz ją z nami?
- Podwijam kiecę i lecę, Bąkiewicz. - powiedziałem uszczypliwie, po czym przemyłem twarz zimną wodą.
No to teraz mam już całkowicie przejebane, delikatnie mówiąc.

*  *  *

Średnio mi się podoba, ale ja już myślami jestem w Chorwacji, więc proszę nie bijcie mnie :c
No i tutaj chciałam Was powiadomić, że za tydzień na pewno nie pojawi się nowy rozdział, ponieważ w Czwartek w nocy wyjeżdżam do Chrowacji, na wymianę międzynarodową :)