środa, 3 kwietnia 2013

3.

"Zawsze trzeba podejmować ryzyko. 
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
jak wielkim cudem jest życie,
gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki,
jakie niesie nam los."

Z natury byłem taki, że wszystko musiałem mieć pod kontrolą. Wszystko musiało układać się po mojej myśli, tak jak chciałem. Wszystko musiało być uporządkowane, bez żadnego bałaganu i harmideru. Spokój i opanowanie było moją domeną i nienawidziłem, kiedy było inaczej.
A teraz właśnie tak było. Nic nie układało się tak, jakbym chciał. Michał Winiarski, Michał Bąkiewicz oraz Krzysztof Ignaczak bardzo dobrze dbają o to, żebym spokoju nie miał, nie mówiąc już o moim opanowaniu i cierpliwości. Robią wszystko, żeby mnie wkurzyć i muszę przyznać, że udaje im się to znakomicie. Od kilku godzin doprowadzają mnie do białej gorączki. Nie odstępują mnie na krok, cały czas nawijając o byle czym. Nawet teraz, kiedy idziemy po zatłoczonym molo.
- Mariusz, a co będziemy dzisiaj robić? - spytał Bąkiewicz.
- Ej, powiedziałeś to jak Fineasz! No wiesz, ten z tej bajki "Fineasz i Ferb"! - zapiszczał Igła. Spojrzałem na niego pobłażliwym wzrokiem. - No co, moje dzieci to oglądają!
I znów zaczęła się zażarta dyskusja o bajkach, które oglądają Sebastian i Dominika. Miałem ich serdecznie dość.
- Hej, hej! STOP! - wrzasnąłem, żeby ich uspokoić, bo po kilku minutach krzyczeli tak głośno, że słychać ich było w Spale. Ucichli natychmiast, spoglądając na mnie. - Czy wy możecie choć raz zachowywać się jak porządni, dorośli ludzie? - spytałem błagalnie.
- Nie. - mruknął Winiarski, ale widząc mój wzrok wzniósł ręce w obronnym geście. - Żartowałem!
- Mam pomysł! Chodźmy popływać! - wrzasnął Igła. - Przepraszam, chodźmy popływać. - powtórzył tym razem szeptem. Po chwili zastanowienia zgodziłem się mając nadzieję, że pójdą się kąpać, a mnie zostawią w spokoju. Wróciliśmy do hotelu i zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Usadowiliśmy się w najbardziej wyludnionej części plaży, ponieważ Bąkiewicz i Winiarski "chcieli mieć ładne widoki". Ku mojej radości cała trójka poszła pływać, a ja wreszcie zostałem sam. Wyłożyłem się na kocu i zamknąłem oczy, czując jak gorące słońce przyjemnie muska moją twarz. Mój spokój nie potrwał długo. Po niecałych piętanstu minutach ktoś oblał mnie zimną wodą.
- Macie przejebane, obiecuję! - tym razem to ja wrzasnąłem, łamiąc swoje wyimaginowane zasady bycia porządnym, dorosłym człowiekiem. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie zauważyłem żadnego z chłopaków. Zamiast ich zobaczyłem szeroko uśmiechniętą Adelajdę.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki agresywny. - zaśmiała się. Wzruszyłem ramionami.
- Przepraszam, myślałem, że to ci moi lekko chorzy psychicznie koledzy.
- Czyli ja nie mam przejebane? - usiadła obok mnie. Spojrzałem na nią. Uśmiech nawet na moment nie schodził z jej twarzy, co było dość irytujące. Patrzyła na mnie intensywnie czekoladowymi oczami.
- Oczywiście, że nie. - mruknąłem, odwracając wzrok w poszukiwaniu moich towarzyszy. Jak na złość nigdzie ich nie było. Zacząłem zastanawiać się czy robią to wszystko specjlanie. Wtedy, kiedy chcę spokoju nie odstępują mnie na krok, a kiedy ich potrzebuję zapadają się pod ziemię. Okręcałem się na wszystkie strony świata, ale nigdzie nie było widać żadnego olbrzyma.
- To świetnie. - kiedy usłyszałem głos Adeli znów obróciłem się w jej stronę. Westchnąłem. Jakoś zniosę jej obecność, przecież nie powiem jej, że ma sobie pójść, bo chcę zostać sam. Żaden z nas nie odzywał się ani słowem, ale nie było czuć skrępowania czy napiętej atmosfery. Wręcz przeciwnie, czuliśmy się w swoim towarzystwie świetnie.
- Opowiesz mi coś o sobie? - mówi nagle, nawet na mnie nie spoglądając.
- A co byś chciała wiedzieć? - pytam po chwili. Nigdy nie byłem specjalistą w mówieniu o sobie. Adela wzruszyła ramionami.
- To, co mogę. - zaskoczyła mnie tą odpowiedzią.
- No cóż - zacząłem po chwili zastanowienia. - Mariusz Wlazły, siatkarz, mieszkam w Bełchatowie. Jestem zawodnikiem PGE Skry Bełchatów. No cóż - powtórzyłem, podsumowując. - To chyba wszystko.
Adela znowu wybuchnęła śmiechem. Doprawdy, czy ona musi ciągle być taka radosna?
I irytująca.
- Okej, jeżeli tylko tyle mogę wiedzieć, to chyba... - nie dokończyła, bo obok mnie na koc opadł Ignaczak, a obok Adeli Winiarski.
- O stary, jaka ta woda jest zimna! - jęknął Michał.
- Uroki morza Bałtyckiego - odezwała się Adela, uśmiechając się wesoło. Michał i Krzysiu jak na komendę wznieśli się na łokciach i spojrzeli na dziewczynę.
- Adelajda?! - pisnął Winiarski, a ja uderzyłem się w czoło z otwartej dłoni.
- Tak, Adelajda Michalska. - uśmiechnęła się do niego, wyciągając dłoń. Michał usiadł i uścisnął jej małą dłoń. Później to samo zrobił Krzysiek, przedstawiając się Adeli z nonszlancją.
- Nareszcie mamy okazję cię poznać! Ale nie ma tu tego, który chciał tego najbardziej. - zaśmiał się, rozglądając się za Bąkiewiczem. Na szczęście naszego kolegi nie było nigdzie widać.
- Naprawdę? A któż to taki?
- Michał Bąkiewicz, nikt taki. - wyszczerzył się Krzysiu. Później rozmowa potoczyła się sama. Cała trójka dyskutowała na wszystkie możliwe tematy. Przez niecałe dwie godziny dowiedziałem się o dziewczynie więcej niż przez czas, który dotychczas z nią spędziłem. To było głupie. Nie rozumiałem dlaczego się uczepiła. Przecież nie dogadywałem się z nią tak dobrze jak moi koledzy.
Cóż, a może dlatego, że nawet nie próbowałem?
Co się ze mną dzieje?! Dziwnym sposobem zazdrościłem Krzyśkowi i Michałowi tego, że tak dobrze dogadują się z Adelajdą. A jeszcze kilka godzin temu uważałem ją za irytującą, upierdliwą dziewczynę o złych manierach. Chyba to ja jestem wariatem, a nie oni.

"Nie składaj obietnic, 
jeżeli nie jesteś pewny czy zamierzasz
ich dotrzymać."
( part 1 )

Proszę bardzo - mam to, czego tak bardzo pragnąłem. Mam spokój i ciszę. Siedzę sam w hotelowym pokoju, podczas gdy obaj Michałowie i Krzysiu poszli na spacer z Adelą. Dlaczego nie poszedłem z nimi? Sam nie wiem. Chyba nie mogę znieść tego widoku ich wszystkich razem. Czy to możliwe, że nieświadomie uzależniłem się od tej dziewczyny? Od jej wiecznego uśmiechu, próby poprawiania mi humoru i szalonych pomysłów? Mimo, że wcześniej uważałem ją za wariatkę, chyba wcale tak nie myślałem. Może po prostu zazdrościłem jej tego optymizmu z jakim podchodziła do każdej sprawy? Ja tak nie potrafiłem. W każdym razie nie teraz. Nie teraz, kiedy każdy czeka w napięciu na moją decyzję. Na zwykłe tak lub nie, wypowiedziane z moich ust w stronę trenera Anastasiego. Nie teraz, kiedy wszystko tak bardzo mi się pokomplikowało. W mojej sytuacji nie dało się patrzeć w przyszłość z optymizmem.
Tak bardzo pragnąłem zostać sam, a teraz ta samotność mi ciąży. Mam kilka dni na podjęcie decyzji. Przejechałem setki kilometrów, żeby to wszystko przemyśleć w spokoju, bez presji wywieranej na wścibskie i wyczekujące spojrzenia, które spotykałem na każdym kroku. I co teraz mam? Przejmuję się dziewczyną, którą znam zaledwie trzy dni. Przecież to niedorzeczne. Zastanawiam się nad wcześniejszym wyjazdem do Bełchatowa. Tak, to chyba będzie dobre rozwiązanie. Miałem znaleźć w Kołobrzegu pomoc, a tymczasem znalazłem jeszcze więcej problemów i zmartwień.
Około godziny jedenastej w nocy w odwiedziny przyszli chłopacy. Krzysiu w małym korytarzyku potknął się o moją torbę, przez co puścił wiązankę przekleństw i wchodząc do pokoju spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- A ty co odwalasz? - spytał z wyrzutem.
- Spakowałem się i wyjeżdżam.
- Co? - spytali wszyscy trzej na raz.
- Oh, no nie dociera do was jedno, zwykłe słowo? Wyjeżdżam. Wracam do Bełchatowa.
- Ale jak to? Przecież miałeś tu zostać do poniedziałku!
- Plany się zmieniły. Ale przecież wy możecie tu zostać, nic nie stoi na przeszkodzie.
- Wiem! Zdecydowałeś się już?! - spytał podekscytowany Winiarski. Spojrzałem na niego podnosząc brew i kręcąc przecząco głową. Michał spuścił głowę z cichym przekleństwem. - To nie rozumiem czemu wracasz.
- Może przez nas? No tak, przecież to oczywiste. - odezwał się Bąku, a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem. No tak, czyżbym do tego wszystkiego jeszcze ranił moich przyjaciół? Wspaniale.
- Nie, to nie tak. - westchnąłem. - Zrozumcie, mam teraz ciężki okres w życiu. Potrzebuję jakiejś stabilizacji, muszę się odnaleźć, bo nie wyrabiam. Wy jesteście i będziecie moimi przyjaciółmi. Przecież to wiecie. - spojrzałem na każdego z osobna, mając nadzieję, że mnie zrozumieli i nie będą źli. Pokiwali w zamyśleniu głowami.
- Rozumiemy. Rób jak uważasz. - powiedział Igła, wstał i wyszedł z pokoju, a za nim wyszli Bąku i Winiar. Opadłem na łóżko z westchnieniem bezsilności. Próbowałem usnąć, ale za nic w świecie nie mogłem dostać się do krainy Morfeusza. W końcu wstałem, z szafki nocnej wziąłem słuchawki, nałożyłem bluzę, buty i wyszedłem z pokoju. Korytarz był pogrążony w mroku. Kiedy przechodziłem przez hol, recepjonistka spojrzała na mnie krzywo, ale ja już nie zwracałem na to uwagi. Założyłem słuchawki i puszczając muzykę najgłośniej, jak tylko pozwala na to mój sprzęt. Tradycyjnie wybrałem się na spacer po molo, a później zszedłem na plażę i przemierzając ją brzegiem morza, wpatrywałem się w horyzont. Czułem się strasznie dziwnie z tym wszystkim. Nie rozumiałem niczego wokół, a najbardziej siebie. Chyba pierwszy raz w życiu się tak czułem. Nagle ktoś zakrył mi oczy. I czułem, że ten ktoś zrobił to z ogromną trudnością, bo moje oczy zasłaniały tylko opuszki palcy. Odwróciłem się i ściągnąłem słuchawki. Nawet nie byłem zaskoczony, kiedy naprzeciwko mnie ujrzałem Adelajdę. Zdążyła już mnie przyzwyczaić do tego, że pojawia się zawsze, wszędzie i o każdej porze.
- Co ty tu robisz?
- Myślisz, że tylko ty możesz spacerować po plaży?
- Piętnaście minut po północy?
- To idealna pora. - uśmiechnęła się promiennie, a ja pokiwałem tylko głową. - Mogę do ciebie dołączyć?
- Jasne. - zgodziłem się. Ramię w ramię ruszyliśmy brzegiem morza. Na początku szliśmy w ciszy. Znów zastanawiałem się po co do mnie przychodzi? Po co spędza ze mną czas?



Myślę, że nie jest źle. Potrzebuję waszej rady. Mam dodawać rozdziały jednocześnie tutaj i na as-prosto-w-serce czy najpierw skończyć ten pierwszy blog, a później dokończyć tego? 
Da się czytać takie coś? Będę starała się poprawiać, ale naprawdę mam ostatnio problemy, więc jeżeli się nie podoba to piszcie. ;)

http://ask.fm/Voolley