czwartek, 29 sierpnia 2013

10.

Mijał właśnie drugi tydzień mojego pobytu w Spale. Dopiero po pierwszym treningu zdałem sobie sprawę jak bardzo brakowało mi gry w reprezentacji. Naprawdę świetnie było znów zobaczyć wszystkich kolegów z drużyny, których nie miałem okazji widywać w sezonie klubowym, świetnie było znów pogawędzić ze sztabem, a Andrea okazał się nie tylko dobrym trenerem, ale i wspaniałym człowiekiem. Nawet przez chwilę nie żałowałem swojej decyzji. No, nie licząc myśli, kiedy kładłem się wieczorem do łóżka i napadała mnie okropna tęsknota za radosną Adelajdą. Miałem świadomość, że gdybym zrezygnował z gry w reprezentacji, ona prawdopodobnie zostałaby u mnie w mieszkaniu. Bardzo mi jej brakowało, ale to chyba nie działało również w drugą stronę. Codziennie ponawiałem próby kontaktu - dzwoniłem, pisałem, wysyłałem wiadomości na facebook'u. Nie było żadnego odzewu. Telefony albo odrzucała, albo bagatelizowała, albo najzwyczajniej w świecie wyłączała komórkę. A na wiadomości nie odpowiadała. Byłem zawiedziony. Przecież nie mogła tak po prostu o mnie zapomnieć, prawda? Przez te kilka tygodni, kiedy razem mieszkaliśmy w ogóle się do mnie nie przywiązała? Nie wyglądała na taką. Nie wiedziałem już co robić. Na wyjazd do Kołobrzegu nie mogłem sobie pozwolić ze względu na treningi, a na razie nie zapowiadało się na to, żebyśmy mieli dostać jakiś dłuższy urlop. Przygotowania do Ligii Światowej szły pełną parą, w końcu orzełki mieli bronić złotego medalu. Wszyscy byli niezwykle zdeterminowani i dawali z siebie wszystko na treningach.
W wolne dni jeździłem do rodziny albo do mieszkania, gdzie spałem długie godziny, siedziałem przez telewizorem i jadłem. Krótko mówiąc: w mieszkaniu nie robiłem nic pożytecznego. Spakowałem kilka nowych rzeczy, które musiałem wziąć do Spały i czekałem cierpliwie na Bartka, z którym tradycyjnie miałem dotrzeć do Spalskiego ośrodka. Przez całą drogę - która na moje szczęście nie była aż taka długa - musiałem słuchać o cudowności niejakiej pięknej blondynki, która skradła serce Bartka. Naprawdę cieszyłem się jego szczęściem, ale są pewne granice. Kiedy zaparkowaliśmy pod ośrodkiem błyskawicznie wyskoczyłem z auta, biorąc w rękę swoją torbę i nie czekając na Bartka szybkim krokiem pognałem do środka.
 I kolejny tydzień minął mi na tym samym: treningi, siłownia, odpoczynek, ewentualnie jakiś spacer. Weekendu nie mieliśmy wolnego, więc nie odwiedziłem Bełchatowa. I tak tkwiłem w tej cholernej monotonii, tkwiłem w ciągłej tęsknocie, bo Adelajda cały czas się nie odzywała, a ja nijako próbowałem o niej zapomnieć.

Właśnie skończyła się popołudniowa siłownia. Zmęczony padłem na łóżko.
- Idę pierwszy! - Winiarski, z którym dzieliłem pokój, szybko zebrał swoje rzeczy i zamknął się w łazience. Wywróciłem tylko oczami, które chwilę później zamknąłem i wtuliłem się w wielką poduszkę. Z dnia na dzień treningi były coraz ostrzejsze, bo coraz bardziej zbliżaliśmy się do turnieju. Już prawie zasypiałem, kiedy usłyszałem zgrzyt zamka.
- Okej, możesz iść, bo śmierdzisz.
- Bardzo śmieszne. - wstałem, zebrałem swoje rzeczy i idąc po drodze do łazienki pchnąłem Winiara na łóżko, a on rzucił we mnie poduszką.
- O, widzę, że humor wraca! - roześmiał się Michał i pokręcił głową. - Jeżeli to ci pomoże, to możesz mnie co sekundę popychać.
Nie odpowiedziałem, tylko zamknąłem się w łazience. Wziąłem prysznic. Długi i zimny, bo lato w tym roku było wyjątkowo upalne i nawet w budynkach, gdzie była klimatyzacja, upał był nie do zniesienia.
- Mario, twój telefon dzwoni! - wydarł się Michał.
- Zobacz kto.
- Nie wiem, jakiś nieznany numer.
- To podaj. - owinąłem biodra ręcznikiem i otworzyłem drzwi. Michał zaciskając mocno oczy z głupim uśmiechem wyciągnął rękę z dzwoniącym telefonem i od razu uciekł. Spojrzałem na wyświetlacz. Rzeczywiście dzwonił numer, który nie gościł na mojej liście kontaktów, ale też nie przypominał mi nikogo, kto by takowy posiadał. Nacisnąłem zielony przycisk.
- Mariusz Wlazły, słucham?
- Dzięki Bogu, Mariusz! - usłyszałem kobiecy głos. O mało nie wypuściłem telefonu z ręki. - Już myślałam, że to zły numer albo w ogóle nie twój. Musisz mi pomóc, znaczy nie mi. Ale musisz, błagam cię...
- Kto mówi? - przerwałem jej niezrozumiały dla mnie potok słów.
- Co? Ah, no tak, przepraszam. Mówi Kostka, pamiętasz mnie? Przyjaciółka Adeli.
Uniosłem wysoko brwi. Moje serce przyspieszyło lekko, miałem złe przeczucie.
- Co się stało? - ledwie wydobyłem z gardła jakikolwiek dźwięk.
- Mamy problem. To znaczy ja mam. No, Adela ma. Uh, to trudne. Nie mogę ci wszystkiego wytłumaczyć, ale mam do ciebie wielką prośbę. Ogromną, wręcz kolosalną. Obawiam się, że to sprawa życia lub śmierci. Musisz mi pomóc.
Powoli wkurzało mnie jej gadanie. Zamiast od razu przejść do rzeczy, ona wylewa tysiąc słów, które w ogóle niczego nie wyjaśniają.
- Możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi?! - powiedziałem wściekły przez zaciśnięte zęby.
- Musisz przyjechać do Kołobrzegu. Z Adelą jest źle. Bardzo źle. Nie mogę ci wyjaśnić dlaczego. Nie mogę. Ale ona cię potrzebuje, ja już nie mogę nic zrobić. Proszę. - powiedziała łamiącym się głosem.
Wiedziałem. Czułem, że coś jest nie tak. Nie chciałem nawet naciskać, żeby Kostka wszystko mi wytłumaczyła.
- Będę. Będę na pewno. - powiedziałem tylko, rozłączyłem się i z szybkością światła ubrałem się, wręcz wybiegłem z łazienki i zacząłem wrzucać potrzebne rzeczy do torby. Michał, który leżał wyciągnięty na łóżku i grał w jakąś grę na swoim telefonie, spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Stary, coś się stało?
- Nie mam czasu na wyjaśnienia, do zobaczenia. - powiedziałem tylko i wystrzeliłem z pokoju. Zbiegłem po schodach i zacząłem dobijać się do pokoju Andrei. Otworzył, także patrząc na mnie jak na wariata.
- Potrzebuję wolnego. - wypaliłem.
- Słucham? - uniósł wysoko brwi. - Absolutnie nie. Zostało kilka tygodni do turnieju, nie możesz przerwać treningów. - pokręcił głową.
Zacząłem gorączkowo myśleć, zasłaniając oczy dłonią i nerwowo przestępując z nogi na nogę.
- Do jutra. Jutro na popołudniowy trening zjawię się na pewno. Błagam! To jest sprawa życia i śmierci. - te słowa wypowiedziane przez Kostkę krążyły w mojej głowie cały czas, a teraz, kiedy ja wypowiedziałem je na głos, kompletnie mnie przeraziły. Andrea zmrużył oczy i przyjrzał mi się badawczo. Prawie cały się trząsłem z emocji. Nie mogłem dłużej czekać.
- No dobrze. Ale jutro masz być. Uciekaj.
Nie musiał mi drugi raz powtarzać. Uciekłem już po wypowiedzeniu przez niego słów "no dobrze". Dziękowałem Bogu, że niedaleko był przystanek taksówek, wziąłem jedną i obiecałem zapłacić kierowcy podwójną cenę, jeżeli dojedzie do Bełchatowa najszybciej jak tylko potrafi.

*   *   *

Teraz już wiem na pewno, że został tylko jeden rozdział i epilog. 
Przeklinam tę kolonię. Musiałam zrobić taką długą przerwę i niestety straciłam przez to czytelników. 
Smutno mi. 
Ale mimo wszystko dokończę tę historię. 

Czy tylko ja nie mogę przyjąć do wiadomości, że za CZTERY dni SZKOŁA?


wtorek, 20 sierpnia 2013

9.

- Wyjadę.
- Nie musisz.
- Wyjadę.
- Nie musisz.
- Wyjadę!
Tak właśnie wyglądała moja rozmowa z Adelajdą, którą prowadzimy już od dobrych kilku minut. Zdążyłem już przekonać się, że jest strasznie uparta, ale teraz pokazała apogeum tej cechy. Była nieugięta.
- Moje mieszkanie będzie puste, będę przyjeżdżał tylko w dni wolne, przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś tu zamieszkała, kiedy ja będę na zgrupowaniu. - podjąłem dalsze próby. Bezskutecznie.
- Nie, Mariusz nie zgadzam się. Wyjadę.
- Nie musisz.
Adelajda jęknęła, wznosząc oczy ku niebu. Zapanowała chwila ciszy, w ciągu której każde z nas pogrążyło się w swoich myślach. Nagle Adela wstała, ruszyła na korytarz i zaczęła ubierać buty.
- Gdzie idziesz?
- Mam ochotę na lody. Zaraz wracam. - powiedziała tylko i wyszła, trzaskając drzwiami. Westchnąłem ciężko. Często robiła takie akcje. Po prostu nagle nachodziła ją na coś ochota, a ona nie bagatelizując jej, od razu spełniała swoją zachciankę. Potrafiła o drugiej w nocy usmażyć naleśniki, przyjść do mojego pokoju, usiąść w fotelu stojącym pod oknem, obok łóżka i spytać się czy mam ochotę. A kiedy odmawiałem, sama zajadała, wpatrując się we mnie. Mimo wszystko lubiłem takie noce. Podświadomie czułem, że lubię, kiedy tak się na mnie patrzy, kiedy budzi mnie w nocy, czułem, że lubię te jej niespodziewane zachcianki. Nigdy nie wiedziałem, co zrobi. Była jedną wielką zagadką. I taką ją lubiłem. Bardzo lubiłem. Zastanawiałem się, jak ją ugiąć i przekonać do tego, żeby została w moim mieszkaniu na czas zgrupowania. Nie chciała zostawać tutaj sama, chciała wrócić do Kostki do Kołobrzegu. A ja tego nie chciałem. Chciałem mieć dla kogo wracać tutaj w wolne weekendy, chciałem ją widywać i co najgorsze, bałem się, że stracimy jakikolwiek kontakt. Naprawdę się tego obawiałem. Do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka.
- Siema, stary! - kiedy otworzyłem drzwi moim oczom ukazał się Bartek Kurek, z tym swoim typowym uśmiechem na twarzy.
- No siema, siema. - odsunąłem się, żeby mógł wejść do środka i zamknąłem za nim drzwi. - Kiedy przyjechałeś?
- Już dwa dni temu, ale byłem jeszcze u rodziny, więc dopiero teraz jestem. Ale niestety trzeba było skończyć tą labę, witaj Spało! - zaśmiał się, opadając na kanapę i biorąc do ręki pilota.
- No to zabieram się z tobą. - oznajmiłem. Jego reakcja była bezcenna. Otworzył szeroko oczy i wpatrywał się tak we mnie przez chwilę z otwartą buzią.
- Żartujesz! Nie wierzę! Mariusz Wlazły znów w reprezentacji! - wyraźnie ucieszył się na tą wiadomość. - No to złoty medal mamy w kieszeni, nie ma co. - uśmiechnął się szeroko i w tym momencie usłyszeliśmy zgrzyt zamka, a chwilę potem do salonu weszła Adelajda z wielkim pudłem lodów w rękach. Stanęła w drzwiach, wpatrując się w Kurka, to samo robił on, przyodziewając dziwny wyraz twarzy. - No chyba zobaczyłem anioła, Mario. - powiedział, kiwając głową. Spojrzałem na Adelajdę, której blade policzki wyraźnie zaróżowiały. Uśmiechnęła się nieśmiało do Bartka, po czym spojrzała na mnie.
- To jest Bartek. A to jest Adela. - przedstawiłem ich sobie. Bartek wstał, a ona znów przeniosła wzrok na niego. Podszedł do niej i wyciągnął w jej kierunku wielką dłoń, uśmiechając się szeroko.
- Miło mi cię poznać, Adelo.
- Mi ciebie też. - powiedziała, przyodziewając w końcu swój radosny uśmiech i uścisnęła swoją małą dłonią dłoń Bartka. - Macie ochotę na lody? Specjalnie nie wzięłam truskawkowych. - puściła do mnie oczko. Doskonale pamiętała, że nie przepadam za nimi. Wyszczerzyłem się do niej i pokiwałem głową. Bartek wymruczał, że bardzo chętnie, a kiedy Adela wyszła do kuchni, odwrócił się na pięcie w moją stronę, podnosząc brew.
- Nie ładnie, Mario, nie ładnie.
- Ale o co ci chodzi?
- Ale żeby mi nie powiedzieć? Zraniłeś mnie, po całości. Definitywnie.
- Nadal nie wiem, o co ci chodzi. Poza tym rachunek do Rosji jest kolosalny, szkoda moich pieniędzy. - uśmiechnąłem się szeroko. Adela wróciła, dzierżąc w rękach kubeł lodów i trzy wielkie łyżki. Usiadła obok mnie na kanapie i poklepała miejsce koło siebie. Bartek spojrzał na mnie pytająco, ale ja tylko wzruszyłem ramionami. Kurek usiadł obok niej, a ona wręczyła mu łyżkę.
- Włącz jakiś film, Mario. - poprosiła, uśmiechając się do mnie słodko.
- Proponuję Szybcy i wściekli, mam wielką ochotę pooglądać fajne samochody! - wtrącił Bartek, a Adelajda żwawo pokiwała głową.
- Tak, tak, tak. Uwielbiam to. - klasnęła w ręce, a później popchnęła mnie lekko, robiąc groźną minę. - Pospiesz się, bo lody się roztopią.
Wstałem ociężale z kanapy, wywracając oczami i podszedłem do szafki z płytami. Wyciągnąłem pierwszą lepszą część szybkich i wściekłych i uruchomiłem DVD. Znów zasiadłem obok Adelajdy i mimowolnie uśmiechnąłem się, kiedy oparła się o mnie wygodnie, wręcz wtulając się w moje ramie. Wręczyła mi łyżkę i sama zaczęła zajadać. Z czasem wszystko zaczęło się rozkręcać. W trójkę jedliśmy lody z jednego, wielkiego pudła, oglądaliśmy film, komentowaliśmy, śmialiśmy się. Zrobiło się naprawdę fajnie i poczułem, że moje życie jednak zaczyna nabierać jakiś barw.
- To co, zostaniesz? - podjąłem znów temat.
- Nie. - Adela wyszczerzyła się do mnie. Objęła moją rękę swoimi rękami i przytuliła się do mojego ramienia. - Wrócę do Kołobrzegu.
Już chciałem jej powiedzieć prawdę, że chciałbym wracać w weekendy do mieszkania i widzieć ją w nim.
Chciałem jej powiedzieć, że nie chcę jej stracić i że będzie mi jej brakowało. Już otwierałem usta. Ale w końcu je zamknąłem, rezygnując. Coś mi nie pozwalało. Coś mówiło mi, że kiedy to powiem, wszystko zepsuję. Zamiast tego westchnąłem tylko ciężko, kręcąc głową. Złapałem Adelajdę na tym, że wpatruje się we mnie przez chwilę z zmarszczonymi brwiami. Ale trwało to dosłownie kilka sekund, po czym dziewczyna znów przyodziała na twarz radosny uśmiech i odwróciła głowę w stronę telewizora, od czasu do czasu komentując z Bartkiem samochody.

Był późny wieczór. Bartek pojechał do swojego mieszkania już dobre dwie godziny temu, żeby spakować się do końca. Adelajda zaczęła sprzątać, po czym zamknęła się w pokoju. Ja także siedziałem w swoim, pakując wszystkie potrzebne rzeczy do wyjazdu do Spały. Nie było tego wiele, bo byłem pewny, że będę przyjeżdżał, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja i zabierał wszystko, czego będę potrzebował, dlatego kiedy skończyłem ruszyłem w stronę pokoju zamieszkiwanego przez Adelajdę i cicho zapukałem. Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, więc ponowiłem próbę. Kiedy znów nie było żadnego odzewu, uchyliłem drzwi, wsadzając głowę do środka. Widok, który zastałem wywołał na mojej twarzy ogromny uśmiech. Adelajda ze słuchawkami na uszach, tańczyła po całym pokoju, jednocześnie chyba go sprzątając. Robiła piruety, wywijała biodrami i czasami udawała, że gra na gitarze. Kiedy zrobiła kolejny obrót i mnie zauważyła, poplątały jej się nogi i z hukiem runęła na podłogę. Ledwo powstrzymując śmiech wszedłem do pokoju i pomogłem jej wstać. Ona wyraźnie zła, ściągnęła słuchawki i spojrzała na mnie groźnie.
- Puka się! - wbiła mi palec w klatkę piersiową. - Ała.
- Pukałem. - zaśmiałem się. - To było piękne, wiesz?
- Ha, ha, ha. Naprawdę bardzo śmieszne. - zrobiła obrażoną minę, ale po chwili oczywiście sama zaczęła śmiać się głośno i wspominać swój upadek, który określiła mianem "epickiego".
- Będzie mi cię brakowało, wiesz? - powiedziałem, kiedy siedzieliśmy obok siebie pod oknem w jej pokoju. Spojrzała na mnie, marszcząc nos. Znowu. Po czym uśmiechnęła się lekko.
- Mi ciebie też, Mariusz.

Ustawiłem budzik na godzinę piątą, ale Adelajda i tak była szybsza, bo kiedy wyszedłem z pokoju, zaraz po tym jak zadzwonił budzik, ona już wyciągnęła swoją walizkę i postawiła ją w korytarzu, była w pełni ogarnięta i siedząc przed telewizorem, popijała kawę.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się na mój widok.
- Wcale nie taki dobry. - mruknąłem, zamykając się w łazience. Po porannej toalecie ubrałem się i zjadłem śniadanie. Przed godziną siódmą usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, za którymi stał Bartek. Uśmiechnięty od ucha do ucha, nawijał, jak bardzo cieszy się, że znów jest w Polsce i jak bardzo nie może doczekać się wystąpienia w biało-czerwonym wdzianku. Adelajda była nad wyraz cicha, potakiwała Bartkowi i tylko czasami odpowiadała półsłówkami. W końcu nadszedł czas wyjazdu. Adela zamówiła taksówkę, a ja zapakowałem już się do samochodu Bartka, który w tym samym czasie żegnał się z nią.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. - powiedziała, kiedy stanąłem przed nią.
- Przyjeżdżaj na mecze. Załatwię ci wejściówki.
Uśmiechnęła się, kręcąc głową.
- Mogę rozważyć tą opcję, ale nie obiecuję. - podeszła do mnie i przytuliła się mocno. Objąłem ją ramionami, także ściskając z całych sił. Czułem, że będzie mi jej cholernie brakować. - Do zobaczenia, Mario.
- Do zobaczenia, Adelo. - pocałowałem ją w czoło, a ona uśmiechnęła się do mnie wesoło. Kiedy odjeżdżała, machała nam, aż jej taksówka nie zniknęła nam z pola widzenia. Później wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na podbój Spały.

*   *   *

No cóż, no cóż, no cóż. 
Znów muszę Was przeprosić za tak długą przerwę, ale nie miałam kompletnie czasu, żeby dodać. 
Zbliżamy się do końca, nie wiem dokładnie, ile rozdziałów mi zajmie wykończenie tego, ale obstawiam, że nie więcej niż pięć. 
Przypominam, że nie kończę z pisaniem i zaraz po zakończeniu historii Mariusza i Adelajdy ruszy coś zupełnie innego, historia Julki i Krzyśka : http://people-will-hurt-you.blogspot.com/