niedziela, 23 czerwca 2013

8.

"Nie ważne jak mocno uderzasz, ale jak mocny cios
potrafisz przyjąć od życia i iść dalej. 
Ile możesz znieść i ciągle iść naprzód. Tak się wygrywa.
Użalanie się nad sobą nie przynosi rozwiązania."

Dziwnie się czułem, kiedy kładłem się do łóżka ze świadomością, że w pokoju obok jest Adelajda. Długo nie mogłem zasnąć, a kiedy już drzemałem obudził mnie potężny grzmot. Nad Bełchatów nadciągnęła burza i to wcale nie taka mała. Grzmoty były nieznośnie głośne, a kiedy się błyskało robiło się jasno, jak w środku dnia. Z zrezygnowaniem spojrzałem na zegarek. Była druga trzydzieści dwa. Wstałem i ruszyłem do łazienki. Chwyciłem za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Zmarszczyłem brwi; światło było zgaszone. Pociągnąłem z całej siły, ale ani drgnęło.
- No co jest... - mruknąłem, a wtedy usłyszałem charakterystyczne kliknięcie zamka i drzwi się otworzyły. Moim oczom ukazała się Adela z niewinnym uśmiechem na twarzy i wielkimi oczyma. Uniosłem brwi, zaskoczony. - Coś się stało? Żarówka się wypaliła? - spytałem, naciskając włącznik, ale światło się zaświeciło.
- Nie... Ja... - zaczęła i spuściła wzrok, po czym westchnęła ciężko, wzruszając ramionami. - Po prostu boję się burzy, a w łazience nie ma okien. - przyznała, a ja zauważyłem, że się rumieni. Zaśmiałem się, na co ona posłała mi mordercze spojrzenie. - To nie jest śmieszne! - uderzyła mnie z pięści w ramię.
- A gdy w Kołobrzegu była burza, to co robiłaś?
- Szłam spać do Kostki albo zamykałam się w łazience. Po prostu czuję się bezpieczniej, kiedy ktoś jest przy mnie, a jeżeli nie ma takiej możliwości to najlepiej zaszyć się tam, gdzie nie widać błysków i włączyć muzykę najgłośniej jak się da, by nie słyszeć grzmotów.
- No to chodź spać do mnie.
Spojrzała na mnie zaskoczona. Uniosła brew z złośliwym uśmiechem na twarzy.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Absolutnie, nigdy w życiu! - odpowiedziałem ze śmiechem. Zamilkła na chwilę, by potem z głębokim westchnieniem wyciągnąć rękę w moją stronę. Chwyciłem jej dłoń i podniosłem do góry, po czym ruszyłem do swojego pokoju ciągnąc dziewczynę za sobą. Kiedy przechodziliśmy przez salon niesamowicie mocno się błysnęło, a kilka sekund później nastąpił ogromny huk, tak, jakby błyskawica strzeliła w jakieś pobliskie drzewo. Adela pisnęła, ścisnęła moją dłoń i biegiem popędziła do mojej sypialni, ciągnąc mnie za sobą. Próbowałem powstrzymać śmiech, ale nijako mi to wychodziło.
- To nie jest śmieszne! - fuknęła, sadowiąc się na łóżku, przy ścianie i przykrywając się kołdrą pod sam nos.
- Przepraszam! - wydusiłem, zakrywając sobie usta. - Ale pierwszy raz widzę kogoś, kto tak panicznie boi się burzy. Nie wiedziałem, że w ogóle się czegoś boisz.
Podniosłem kołdrę i położyłem się obok niej, przykrywając nas obojga po sam czubek głowy.
- Boisz się już trochę mniej? - spytałem.
- Troszeczkę. - odparła szeptem. Leżeliśmy w ciszy, pod kołdrą, przy akompaniamencie grzmotów, które wywoływały u Adelajdy dreszcze. Za każdym razem, kiedy do naszych uszu dobiegł huk, wzdrygała się i z świstem wciągała powietrze. Było też słychać krople deszczu uderzające o parapet i okno.
- Śpisz? - spytała cicho, przerywając milczenie.
- Nie. - również odpowiedziałem szeptem. Znów zapanowała cisza, a wtedy ona przysunęła się do mnie i objęła mój tors, wtulając się w mój obojczyk. Zaskoczony, otoczyłem ją ramionami. Emanowała niesamowitym ciepłem.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziałem, nadal zaskoczony całą tą sytuacją.


Obudziłem się w tej samej pozycji, w której zasnąłem. Adela spała, wtulona w mój obojczyk, a ja opierałem swój policzek o czubek jej głowy. Była całkowicie spokojna i kiedy obejmowała mój tors swoimi rękami czułem jej miarowe bicie serca. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę dziewiątą dwadzieścia cztery. Chciałem delikatnie wyswobodzić się z jej uścisku, ale ona otworzyła oczy, zamrugała kilka razy i spojrzała na mnie.
- Dzień dobry, koleżanko. - uśmiechnąłem się do niej. Odwzajemniła uśmiech, podnosząc się do pozycji siedzącej i rozciągając mięśnie na wszystkie możliwe strony.
- Dzień dobry. O Boże, ale ścierpłam! Nigdy więcej. - zaśmiała się wesoło. Wywróciłem oczami.
- To będziesz spała w łazience, w wannie.
- Na pewno będzie wygodniej! - dźgnęła mnie w brzuch, puszczając oczko. - Zrobię śniadanie za ten bohaterski czyn dzisiejszej nocy, dobrze? - wygrzebała się z pościeli i zniknęła za drzwiami. Wstałem, również rozciągając obolałe mięśnie. Kiedy szedłem do łazienki, Adela krzątała się po kuchni. Z totalnym bałaganem na głowie, w tej strasznie za dużej koszulce, na boso i tak wyglądała świetnie. Naprawdę czułem, że jest wyjątkową osobą. Taką, którą trudno znaleźć i która na pewno dużo potrafi wnieść do czyjegoś życia.
Bo do mojego życia wniosła dużo, mimo, iż była w nim zaledwie tydzień. W nocy dużo myślałem i podjąłem już decyzję, co do reprezentacji. Chciałem grać. Chciałem śpiewać Mazurka Dąbrowskiego i grać w biało-czerwonym stroju, słyszeć tysiące polskich kibiców dopingujących tą samą drużynę. Pragnąłem tego, jak chyba niczego innego. I postanowiłem to pragnienie spełnić. Zaraz po śniadaniu miałem zamiar zadzwonić do Andrei Anastasiego.

Jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Adela poszła wziąć prysznic, a ja rozsiadłem się na kanapie w salonie i wybrałem numer do trenera. Bałem się, że z nerwów zapomnę angielskiego.
- Andrea Anastasi, słucham? - odezwał się głos w słuchawce.
- Dzień dobry, trenerze. Tu, Mariusz Wlazły. - przerwałem na chwilę. - Podjąłem decyzję. Chcę grać. Dojadę na zgrupowanie.
- Wyśmienicie! Jestem niezmiernie zadowolony, że podjąłeś taką decyzję, mam nadzieję, że związek drugi raz nie popełni tego samego błędu.
- Również mam taką nadzieję.
- Czyli widzimy się jeszcze w tym tygodniu w Spale?
- Oczywiście. Myślę, że przyjadę razem z Bartoszem Kurkiem, który bodajże jutro przyjeżdża z Rosji.
- Już nie mogę doczekać się, kiedy zobaczę cię w akcji. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia. - usłyszałem pikanie, kiedy Andrea zakończył rozmowę. Odetchnąłem z ulgą i w tej samej chwili do salonu weszła Adela. Spojrzałem na nią.
- Ja posłuchałem twojej rady, a ty mojej nie. To nie fair. - fuknąłem, patrząc na jej równo wyprostowane włosy. Pogładziła swoje włosy, spojrzała na mnie, a później na telefon w mojej ręce.
- Żartujesz!
- Chyba za często to stwierdzasz. Nie jestem żadnym żartownisiem. - wyszczerzyłem się. Adelajda pisnęła, podbiegła do mnie i uściskała mocno.
- Tak się cieszę! Chyba zacznę interesować się siatkówką, wiesz? Będę jeździć na wasze mecze. Winiarski, Bąkiewicz i Ignaczak też są w reprezentacji?
- Winiarski i Ignaczak tak, ale Bąkiewicz nie.
- To nic, może Bąku będzie chciał jeździć ze mną. - zaśmiała się. - Już czuję, że to wygracie, naprawdę!
- Co dokładnie? - spytałem, również się śmiejąc i podnosząc prawą brew. Zamyśliła się na chwilę.
- Wszystko! - podniosła w górę ręce i znów wybuchnęła śmiechem.

*  *  *

Myślę, że większość z was spodziewała się podjęcia takiej decyzji przez Mariusza,
więc tutaj nie ma wielkiej niespodzianki :)

Mam nadzieję, że nasze orzełki wezmą się dzisiaj w garść i pokażą,
że Polska tak szybko się nie poddaje. 
Mimo, że mamy bardzo małe szanse na wyjście z grupy,
pokażemy, że nie ma rzeczy niemożliwych. 
Bo oni już nie raz pokazali, że się da. 

Jak ja kocham to słoneczko, te trzydzieści dziewięć stopni Celcjusza
i codzienne, całodniowe siedzenie nad jeziorem! <3




piątek, 14 czerwca 2013

7.


"Dziś zamknę oczy, policzę do dziesięciu. 
Pstryczek! Nim otworze je, życie nabierze sensu
i kolory tęczy znów chwycę bez trudu,
bo życie to największe ze wszystkich cudów."

Siedzieliśmy na kanapie już dobrą godzinę, oglądając jakąś komedię. Adela praktycznie nie przestawała się śmiać, a wybuchy jej perlistego śmiechu powodowały, że na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech, a w sercu czułem dziwny uścisk. W końcu film się skończył, więc włączyłem kanał z muzyką. 
- Wiesz co? Skoro tymczasowo będziemy razem mieszkać, to chyba dobrze by było poznać się trochę lepiej, prawda? I przy okazji, chcę poznać twój problem. Możesz mi zaufać. I obiecuję, że niezależnie od tego, co usłyszę, nie odwrócę się od ciebie i nie zrezygnuje. - odwróciła się w moją stronę, opierając łokieć o oparcie kanapy, a głowę na dłoni. Wpatrywała się we mnie intensywnie czekoladowymi oczami. Westchnąłem. 
- To może ty zaczniesz? - spytałem, unosząc brew. Adela zagryzła dolną wargę, marszcząc nos. Znowu! Przez krótką sekundę przez jej twarz przemknęła niepewność. 
- A mogę ci zaufać? - wyszeptała. Wziąłem głęboki wdech i przytaknąłem. Adelajda uśmiechnęła się nieznacznie, po czym spojrzała za mnie. Zmrużyła oczy i wpatrywała się w ciemność za oknem. - No cóż... Moje życie nie jest jakieś nadzwyczajne. Wyprowadziłam się z Mazur do Kołobrzegu. Zamieszkałam z moją przyjaciółką, Kostką i tak sobie żyję. Nie skończyłam żadnych studiów, pracuję w hotelu, jako kelnerka i kucharka, czasami stoję na recepcji. Dobrze mi płacą, a ja także czuję się tam dobrze. - zamilkła, spuszczając wzrok z okna.
- To tylko streszczenie. - stwierdziłem.
- Nie chciałbyś znać prawdy. - powiedziała zupełnie innym tonem niż dotychczas. Takiego tonu jeszcze u niej nie słyszałem. Zimny i stanowczy. Wręcz rozkazujący. - To znaczy... - na jej policzki wpłynął rumieniec. - to naprawdę nic ciekawego. Normalne życie. Tak... - dodała już swoim dźwięcznym, miłym dla ucha tonem. Uśmiechnęła się lekko. - Mogę poznać twój sekret? Nie musisz opowiadać mi całego swojego życia. Powiedz mi, co cię dręczy. 
Zamilkłem, bijąc się z myślami. Powiedzieć jej? Może to właśnie ona jest tym darem od losu? 
- Chodzi o kobietę. - zacząłem, spoglądając na nią. Uśmiechała się lekko, zachęcając mnie do monologu i wierciła we mnie dziury swoim czekoladowym spojrzeniem. - Ma na imię Weronika. Poznałem ją na ostatnim w tym sezonie meczu Plusligi. Trzeba przyznać, że jest naprawdę ładna oraz, jak mi się wtedy zdawało, inteligenta. Ale ona okazała się zwykłą suką. - Adela spojrzała na mnie z zaskoczeniem, ale nic nie powiedziała. Westchnąłem. - Prawda jest taka, że najzwyczajniej w świecie mnie wykorzystała, oszukała. Ja jej zaufałem, a ona zadawała się ze mną tylko ze względu na to, że jestem siatkarzem i mam pieniądze. Pewnego dnia, jeszcze przed tym, jak dowiedziałem się jaka jest naprawdę, przyszła do mnie do mieszkania. Wyglądała strasznie. Była pobita i cała zapłakana. Pozwoliłem jej się wykąpać, ogarnąć. Zaopiekowałem się nią. Chciałem pojechać na pogotowie, a później na policję, ale ona kategorycznie mi zabroniła. Później ni stąd, ni zowąd zaczęła krzyczeć i mnie wyzywać. Rozpłakała się jeszcze bardziej i wybiegła z mieszkania, robiąc katastrofalny chaos. Próbowałem jej szukać, ale na darmo. Na drugi dzień wszyscy posyłali mi pogardliwe spojrzenia. Ludzie, z którymi dotychczas miałem świetny kontakt nie odpowiadali mi nawet dzień dobry na ulicy. Okazało się, że Weronika rozpuściła plotkę, że rzekomo pobiłem ją i próbowałem się do niej dobierać wbrew jej woli. Każdy jej wierzył, nikt nie chciał wysłuchać mojej wersji. Jak się niedawno dowiedziałem, Weronika mnie najzwyczajniej w świecie okradła. Zabierała mi różne rzeczy z mieszkania, nawet z portfela ukradła mi kilka stówek, a ja, zauroczony nią, nawet nie zauważyłem, że zniknął drogi, pamiątkowy, złoty zegarek czy inne tego typu rzeczy, których w moim mieszkaniu mam sporo. Wykorzystywała tak wielu mężczyzn, tylko po to, aby się wzbogacić. Kiedy przyszła do mnie tamtego wieczoru, pobił ją jeden z jej kochanków, bo dowiedział się, że ukradła mu pieniądze i jeszcze inne cenne rzeczy z jego domu. Żerowała tak po całej Polsce. Nie wiem, co mam teraz zrobić. Każdy myśli, że jestem jakimś damskim bokserem i erotomanem. - prychnąłem. - Nikt, dosłownie nikt, oprócz chłopaków z drużyny, nie chce słuchać moich wyjaśnień. Wszyscy wierzą kobiecie o anielskiej twarzy, która tak naprawdę jest zwykłą dziwką i oszustką. Potrafi świetnie grać na uczuciach drugiego człowieka. - zakończyłem swój monolog, kręcąc głową. - Mój drugi problem jest już trochę mniejszej wagi. Mianowicie nie wiem, czy zdecydować się na grę w reprezentacji. - zaśmiałem się. - Nie wiem, czy się orientujesz, ale na jakiś czas z tego zrezygnowałem z powodu konfliktów z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej, ale ostatnio rozmawiałem z Andreą Anastasim i naprawdę zaczynam poważnie myśleć nad powrotem. Trochę mi tego brakuje.
Adelajda w milczeniu wpatrywała się we mnie zmrużonymi oczyma.
- Dlaczego ta Weronika jeszcze bezkarnie chodzi po ziemi? - spytała po chwili. Wzruszyłem ramionami.
- Nikt jeszcze nic z tym nie zrobił. Nie licząc kilku pobić i wielu kłótni. Ja też nie mam zamiaru nic z tym robić.
Westchnęła, kręcąc głową.
- Ludzie są tacy głupi. - stwierdziła. - A co z  tą reprezentacją? Co stoi na przeszkodzie?
Zamyśliłem się na chwilę. Co tak właściwie stoi na przeszkodzie?
- PZPS. Nie chcę znowu przechodzić przez to całe bagno. - przyznałem.
- Jeżeli naprawdę tego pragniesz i kochasz to, to dlaczego nie? Jestem pewna, że gdy jeszcze grałeś w reprezentacji wnosiłeś do niej wiele. Jeżeli dają ci szansę i naprawdę tego chcesz, to naprawdę warto spróbować. Może już nigdy więcej nie nadarzy się podobna okazja? Może jutro wyjdziesz do sklepu, rozpierdoli cię samochód i już nigdy nie zagrasz? - wypaliła, a ja zmarszczyłem brwi.
- Bardzo kreatywne myślenie, Adelajdo.
- Wiem, bo to prawda. Po co odkładać to, czego się pragnie?
Wzruszyłem ramionami i upiłem łyk herbaty. Usiadłem wygodniej na kanapie, nogi opierając o stół i wpatrując się w telewizor włączony na kanale muzycznym. Zapadła cisza. Nie taka z rodzaju tych krępujących, wręcz przeciwnie. Miła cisza, przerywana cichymi dźwiękami melodii wypływającej z głośników telewizora. Adelajda cały czas siedziała po turecku, w wielkiej koszulce, z totalnym harmiderem na głowie i z kubkiem herbaty malinowej w rękach. Wpatrywała się w okno, nawet nie mrugając.
- Masz piękne włosy, czemu je prostujesz?
- Masz szansę na grę w reprezentacji, czemu z niej nie skorzystasz? - znów zamilkłem, wbijając wzrok w telewizor. - A tak poza tym, na twoim miejscu zrobiłabym coś z tą Weroniką.
- Zastanowię się. A tak poza tym, nie prostuj włosów. - uśmiechnąłem się, a ona w końcu spojrzała na mnie i odwzajemniła uśmiech.
- Zastanowię się. - puściła mi oczko i uśmiechnęła się szerzej. Przez myśl przemknęło mi, że jest naprawdę ładna. - Uwielbiam tą piosenkę! - wyrwała mi z ręki pilota i zrobiła głośniej. - Lubiła tańczyć, pełna radości tak, ciągle goniła wiatr! - stanęła na kanapie i zaczęła tańczyć i śpiewać. Zaśmiałem się głośno, a ona śpiewała jeszcze głośniej i zaczęła podskakiwać. - Spragniona życia wciąż, zawsze gubiła coś, nie chciała nic! No chodź! - chwyciła mnie za rękę i z całej siły pociągnęła do góry. Stanąłem obok niej, a kiedy ona podskakiwała, kanapa unosiła także mnie.
- Nie rozumiałem, kiedy mówiła mi "Dzisiaj ostatni raz, zatańczmy proszę tak, jak gdyby umarł czas" mówiła miiii! - zaśpiewałem, po czym wybuchnąłem śmiechem. Mój wokal raczej nie spotkałby się z uznaniem jakichkolwiek widzów. W porównaniu z pięknym, dźwięcznym głosem Adeli, mój raczej nie był stworzony do śpiewu. Ale ona także wybuchnęła śmiechem i bujała się w rytm piosenki Rotary. Czułem się, jakby ktoś mi o niej opowiadał. Paradoksalne ta piosenka była o niej. I częściowo o mnie. Paradoksalnie.


*  *  *

No to jest siódemeczka :)
Co mogę napisać? Chyba nic. 
Nie wiem, czego spodziewaliście się po tej "tajemnicy" Mariusza, ale to jest właśnie to. 
W sumie to chyba nic wielkiego, prawda? 

Ja chcę już mecz z Francją, no!

a no tak, dziękuję za ponad 10.000 wyświetleń <3


piątek, 7 czerwca 2013

6.


"Z biegiem czasu 
na te same rzeczy patrzymy już
zupełnie inaczej"

Nie licząc pamiętnej nocy nie spotkałem Weroniki od dobrych trzech tygodni. Nie odpowiadała na esemesy, telefony, maile, nie otwierała drzwi do swojego mieszkania. Jednym słowem nie dawała żadnych znaków życia. Myślałem, że uciekła, ale jednak się myliłem. Po prostu bardzo dobrze i skutecznie się przede mną ukrywała i mnie unikała. W końcu dałem za wygraną i w pewnym sensie cieszyłem się, że nie mam z nią żadnego kontaktu. Już nawet nie chciałem odzyskać pieniędzy, nie chciałem też wysłuchiwać jej tłumaczeń. I właśnie wtedy postanowiłem wyjechać na trochę. Byłem pewny, że wiele kilometrów od Bełchatowa nikt nie  będzie wiedział, co się wydarzyło. No i nikt nie wiedział. Ale mimo to, nie uciekłem całkowicie od problemów. Chociaż czy tą dziewczynę, która nieprzerwanie siedzi w mojej głowie, można nazwać problemem? Od razu widać było, że próbowała mi pomóc. Ale ja pojąłem to dopiero na dzisiejszym treningu.  Pojechałem tam, w nadziei, że znajdę pomoc, a kiedy los podstawił mi tą pomoc pod sam nos, ja jej nie zauważyłem. Dotarło do mnie, że źle potraktowałem Adelajdę. Bardzo źle. To ona była tym darem od Boga, kimś, kto prawdopodobnie mógł mi pomóc. Chociaż w jakimś małym stopniu.  Nagle zapragnąłem od razu do niej pojechać i za wszystko przeprosić, ale zaraz później poczułem, że to byłoby strasznie głupie. Najpierw uważam ją za wariatkę, kompletnie ignoruję, a później wracam i błagam o przebaczenie?  To byłoby strasznie dziecinne.
Wyszedłem z budynku, w którym znajdywała się siłownia. Słońce tradycyjnie świeciło bardzo mocno, więc wsunąłem na nos okulary i ruszyłem w stronę mojego osiedla. Czerwiec dawał się we znaki i zapowiadał gorące dwa miesiące. Bełchatowskie ulice były zapełnione. Ludzie korzystali z słońca, którego w tym roku nie było dużo, bo zima była mroźna, a wiosny nie było prawie wcale. Dziś wyszedłem z siłowni dużo wcześniej, ale to tylko dlatego, że po prostu chciałem w końcu zrobić jakieś porządne zakupy. Od kilku dni żywię się tylko herbatą i chińskim jedzeniem zamawianym z pobliskiej knajpki, którego miałem już szczerze po dziurki w nosie. Wbiegłem po schodach, omal nie zderzając się z panią Florentyną, wspomnianą wcześniej sąsiadką, która burknęła tylko coś pod nosem i na tyle pośpiesznie, na ile pozwalał jej wiek, zeszła na dół. Pokręciłem tylko głową, wzdychając ciężko i wszedłem do mieszkania. Torbę rzuciłem w kąt, wziąłem kluczyki od samochodu i portfel i znów zbiegłem po schodach na dół. Postanowiłem pojechać do Łodzi. Dawno tam nie byłem, więc wstąpię do galerii i tam zrobię zakupy. Droga minęła mi bezproblemowo w towarzystwie radia, z którego sączyły się dźwięki moich ulubionych przebojów. Kiedy wjechałem na parking pod galerią zacząłem siarczyście przeklinać, wypatrując jakiegoś wolnego miejsca do zaparkowania. Jeździłem po parkingu dobrych piętnaście minut, kiedy w końcu zauważyłem, jak ktoś opuszcza miejsce. Przyspieszyłem i zaparkowałem, omal nie zderzając się z jakimś czerwonym garbusem. Zwycięstwo! 
Kiedy przechodziłem koło McDonald'a zauważyłem moją dobrą znajomą, jeszcze z czasów szkoły. Siedziała przy stoliku z swoją małą córeczką i bawiła się z nią zabawką z zestawu. Postanowiłem skorzystać z okazji i dosiadłem się do nich. Na rozmowie spędziłem z nią dobre półtora godziny, kiedy oznajmiła, że musi się zbierać, bo mała Aga musi pójść spać. Pożegnałem się i w końcu poszedłem do marketu. Zakupiłem najpotrzebniejsze rzeczy, a później znów dziesięć minut zajęło mi szukanie mojego auta, bo zapomniałem, gdzie go zaparkowałem. Kiedy w końcu wsiadłem do samochodu odetchnąłem z ulgą. Dzisiejszego wieczoru nareszcie zjem normalne jedzenie. Dziękowałem sobie, że kiedyś lubiłem gotować. Wtargałem wszystko do swojego mieszkania, po czym wziąłem się za gotowanie. Po godzinie zadowolony rozsiadłem się na kanapie, włączyłem film, który niedawno ściągnąłem na pendrive'a i wziąłem talerz do rąk. Już miałem włożyć pierwszy kęs do ust, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zamarłem z widelcem w połowie drogi do ust i westchnąłem ciężko, przewracając oczami. Nie odkładając talerza na stół, ruszyłem do drzwi, po drodze jednak biorąc zawartość widelca do buzi. Otworzyłem drzwi i znów zamarłem. Przestałem rzuć jedzenie, które miałem w buzi, po czym przełknąłem je głośno. Zamrugałem parę razy, upewniając się, że nie mam nic z oczami. Ale ona naprawdę tam była. Stała przede mną, uśmiechając się, pokiwała do mnie krótko.
- Cześć! 
Znów przełknąłem głośno ślinę. Otworzyłem buzię, ale nie byłem w stanie niczego powiedzieć, więc ją zamknąłem. 
- Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale chciałam zrobić ci niespodziankę. Wiem, że dawałeś mi wyraźne znaki, że nie masz ochoty na zadawanie się ze mną, ale ja się tak szybko nie poddaję. Chcę ci pomóc. Polubiłam cię, Mariusz. - wyrzuciła z siebie z szybkością karabinu maszynowego. Pokiwałem powoli głową z zdezorientowaną miną. 
- Wejdź. - powiedziałem, odsuwając się na bok. Uśmiechnęła się do mnie i weszła do mieszkania, ciągnąc za sobą niewielką walizkę. Spojrzałem na walizkę, a potem na dziewczynę, unosząc jedną brew. 
- Oh, zaraz ci wszystko wyjaśnię, dobrze? Może najpierw usiądźmy. - zaproponowała. Znów pokiwałem tylko głową i wskazałem na salon. Odstawiła walizkę pod ścianę, ściągnęła buty i weszła do środka. Poszedłem za nią, odstawiając talerz z jedzeniem na stolik i usiadłem w fotelu, naprzeciwko niej. - No to czas na wyjaśnienia. Nie będę owijać w bawełnę i przyznam, że bardzo cię polubiłam. Trochę mnie zabolało, gdy wyjechałeś tak bez żadnego słowa, bez pożegnania. Twoi koledzy też bardzo się wkurzyli, ale martwili się o ciebie. Powiedziałam im, że prawdopodobnie w ogóle nie spałeś, bo byłeś ze mną, a później widziałam, jak odjeżdżasz. A przecież droga z Kołobrzegu do Bełchatowa wcale nie jest taka krótka. Chłopacy postanowili zostać nad morzem do końca, tak jak planowali. Kiedy przyszli się pożegnać, dziś rano, spontanicznie postanowiłam się zabrać z nimi. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do walizki i oto jestem. Jak już mówiłam chcę ci pomóc. A licz się z tym, że jestem bardzo wytrwała. Jeżeli coś sobie postanowię, to nie spocznę, dopóki tego nie osiągnę. Kiedy cię spotkałam, takiego smutnego, przygnębionego, postanowiłam ci pomóc i mam zamiar tego dokonać. - uśmiechnęła się do mnie. Patrzyłem na nią, jak na wariatkę. Doprawdy, czy normalny człowiek od tak postanowił by przejechać pół Polski dla kogoś, kogo zna kilka dni? 
- A gdzie się zatrzymasz? - zapytałem. Zmarszczyła śmiesznie nos, zamyślając się na chwilę. Zauważyłem, że robiła to dosyć często, co mnie niezmiernie bawiło, bo wyglądała wtedy naprawdę słodko i niewinnie. A w rzeczywistości wcale nie była niewinna. Była szalona. 
- No cóż. Jak już mówiłam, ten wyjazd był spontaniczny. Nawet moja przyjaciółka, Kostka, o tym nie wie. Wcześnie rano szła do pracy, a ja zostawiłam jej tylko kartkę z wyjaśnieniami. Jestem pewna, że strasznie się na mnie wkurzy, ale jest do tego przyzwyczajona. 
- Przyzwyczajona? To znaczy, że często jeździsz za nieznajomymi przez pół kraju? - spytałem, a ona roześmiała się głośno. 
- Po pierwsze; nie jesteś nieznajomym, Mariusz. Po drugie; chodziło mi o to, że jest przyzwyczajona do moich dość dziwnych pomysłów i wytrwale je znosi. A wracając do tematu, to nie mam zielonego pojęcia, gdzie się zatrzymam. Może poproszę któregoś z Michałów o nocleg? Bo Krzysiowi nie chce zwalać się na głowę, ma przecież żonę i dwójkę dzieci. Tak, chyba skuszę się na propozycję Bąkiewicza, który zaoferował pomoc, w razie, gdybym miała jakieś problemy. - zamyśliła  się, znów marszcząc nos. 
- Możesz zatrzymać się u mnie. - wypaliłem. Adela wyprostowała się szybko, patrząc na mnie z zaskoczeniem. 
- Naprawdę? 
- Naprawdę. - przytaknąłem. 
- To wspaniale! - wstała i dosłownie rzuciła się na mnie, obejmując za szyję i skradając mi soczystego buziaka w policzek. Nie mogąc się powstrzymać, także uściskałem ją, a na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. Obiecuję ci, że nie pożałujesz. Jestem bardzo grzeczną dziewczynką, naprawdę. 
- Tak, zauważyłem. - posłałem w jej stronę zadziorny uśmiech i poruszyłem wymownie brwiami. Nie wiedzieć czemu, mój humor zmienił się diametralnie. Tak samo, jak w pewnym sensie podejście do Adeli. Nagle wydała mi się świetną dziewczyną i zrozumiałem, że na początku źle ją oceniałem. Na moje słowa pokazała mi tylko język i kontynuowała.
- Umiem świetnie gotować, czasami pomagałam naszemu kucharzowi w hotelu, ale jeżeli ty sam to ugotowałeś, to widzę, że mam poważną konkurencję. - wskazała na talerz - nie jestem bałaganiarą... No dobra, nie będę cię okłamywać, jestem straszną bałaganiarą, ale dla ciebie się postaram, obiecuję. Mogę zmywać, sprzątać, prać, gotować...
- Mam zmywarkę. - mruknąłem, ale ona wydawała się tego w ogóle nie słyszeć. Gadała jak najęta, a ja byłem skłonny stwierdzić, że przegadała samego Krzysia. W końcu, kiedy już zabrakło jej wystarczająco dużo powietrza, wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się do mnie, milknąc. Czekałem chwilę, by upewnić się czy nie chce czasami jeszcze czegoś powiedzieć, ale ona tylko uśmiechała się, wpatrując we mnie. Pokazałem jej moje całe, niewielkie mieszkanie. Kuchnia, łazienka, salon, dwie sypialnie i korytarz. Była zachwycona. W końcu stwierdziła, że pójdzie wziąć prysznic, a ja dokończyłem swoje jedzenie, zrobiłem kilka kanapek dla Adelajdy i dwie herbaty dla nas obojga. Znów usiadłem się wygodnie na kanapie. Po dwudziestu minutach zobaczyłem jak Adela przemyka korytarzem do swojego pokoju, a chwilę później w śmiesznej, o wiele za dużej koszulce z napisem thanks for the day off i krótkich, szarych spodenkach. Jej proste, ciemne włosy były mokre i opadały korkociągami na jej plecy i ramiona. Widocznie miała w zanadrzu prostownicę i codziennie rano spędzała pół godziny na idealnym prostowaniu każdego pasma, podobnie jak Weronika. Uśmiechnęła się do mnie i wskazała na talerz z kanapkami.
- Myślałam, że już jadłeś. Jesteś aż takim łakomczuchem?
- Nie - zaśmiałem się i chwyciłem swój kubek z herbatą. - To dla ciebie, mam nadzieję, że ci będzie smakować.
Dziewczyna znów posłała w moją stronę promienny uśmiech i usiadła po turecku obok mnie na kanapie. Wzięła do rąk kubek i upiła łyk.
- Mmm... Malinowa! Moja ulubiona.

*  *  *

No to szósteczka!
Ten rozdział pisało mi się nadzwyczaj dobrze i jestem bardzo zaskoczona z tego powodu. 
No, chyba wspominałam wam już, że nawet nie zdążycie zatęsknić za Adelą, a ona już się pojawi, prawda?
Obiecuję, że w następnym rozdziale poznacie tą tajemnicę Mariusza!

Boże, co to był za mecz!
Paznokci już nie mam prawie wcale, przyznam, że baaardzo ucierpiały przez
tą Brazylię. I przyznaję bez bicia, myślałam, że Zatorski nie poradzi sobie, ale zwracam honor.
Dziś grał genialnie! 

Ale i tak chcę jak najszybciej widzieć Igłę śmigającego po parkiecie
W NIEDZIELĘ ZWYCIĘSTWO JEST NASZE!

Przypominam, że wszyscy, którzy chcą być informowani o nowych rozdziałach
kierują się o TUTAJ i tam wpisują swoje namiary :)

Powstał już nowy pomysł i także nowy blog, który ruszy po skończeniu tego opowiadania
i krótkiej przerwie (:
To będzie coś zupełnie innego niż dotychczas. 
Zapraszam na