"Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
jak wielkim cudem jest życie,
gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki,
jakie niesie nam los."
Z natury byłem taki, że wszystko musiałem mieć pod kontrolą. Wszystko musiało układać się po mojej myśli, tak jak chciałem. Wszystko musiało być uporządkowane, bez żadnego bałaganu i harmideru. Spokój i opanowanie było moją domeną i nienawidziłem, kiedy było inaczej.
A teraz właśnie tak było. Nic nie układało się tak, jakbym chciał. Michał Winiarski, Michał Bąkiewicz oraz Krzysztof Ignaczak bardzo dobrze dbają o to, żebym spokoju nie miał, nie mówiąc już o moim opanowaniu i cierpliwości. Robią wszystko, żeby mnie wkurzyć i muszę przyznać, że udaje im się to znakomicie. Od kilku godzin doprowadzają mnie do białej gorączki. Nie odstępują mnie na krok, cały czas nawijając o byle czym. Nawet teraz, kiedy idziemy po zatłoczonym molo.
- Mariusz, a co będziemy dzisiaj robić? - spytał Bąkiewicz.
- Ej, powiedziałeś to jak Fineasz! No wiesz, ten z tej bajki "Fineasz i Ferb"! - zapiszczał Igła. Spojrzałem na niego pobłażliwym wzrokiem. - No co, moje dzieci to oglądają!
I znów zaczęła się zażarta dyskusja o bajkach, które oglądają Sebastian i Dominika. Miałem ich serdecznie dość.
- Hej, hej! STOP! - wrzasnąłem, żeby ich uspokoić, bo po kilku minutach krzyczeli tak głośno, że słychać ich było w Spale. Ucichli natychmiast, spoglądając na mnie. - Czy wy możecie choć raz zachowywać się jak porządni, dorośli ludzie? - spytałem błagalnie.
- Nie. - mruknął Winiarski, ale widząc mój wzrok wzniósł ręce w obronnym geście. - Żartowałem!
- Mam pomysł! Chodźmy popływać! - wrzasnął Igła. - Przepraszam, chodźmy popływać. - powtórzył tym razem szeptem. Po chwili zastanowienia zgodziłem się mając nadzieję, że pójdą się kąpać, a mnie zostawią w spokoju. Wróciliśmy do hotelu i zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Usadowiliśmy się w najbardziej wyludnionej części plaży, ponieważ Bąkiewicz i Winiarski "chcieli mieć ładne widoki". Ku mojej radości cała trójka poszła pływać, a ja wreszcie zostałem sam. Wyłożyłem się na kocu i zamknąłem oczy, czując jak gorące słońce przyjemnie muska moją twarz. Mój spokój nie potrwał długo. Po niecałych piętanstu minutach ktoś oblał mnie zimną wodą.
- Macie przejebane, obiecuję! - tym razem to ja wrzasnąłem, łamiąc swoje wyimaginowane zasady bycia porządnym, dorosłym człowiekiem. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie zauważyłem żadnego z chłopaków. Zamiast ich zobaczyłem szeroko uśmiechniętą Adelajdę.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki agresywny. - zaśmiała się. Wzruszyłem ramionami.
- Przepraszam, myślałem, że to ci moi lekko chorzy psychicznie koledzy.
- Czyli ja nie mam przejebane? - usiadła obok mnie. Spojrzałem na nią. Uśmiech nawet na moment nie schodził z jej twarzy, co było dość irytujące. Patrzyła na mnie intensywnie czekoladowymi oczami.
- Oczywiście, że nie. - mruknąłem, odwracając wzrok w poszukiwaniu moich towarzyszy. Jak na złość nigdzie ich nie było. Zacząłem zastanawiać się czy robią to wszystko specjlanie. Wtedy, kiedy chcę spokoju nie odstępują mnie na krok, a kiedy ich potrzebuję zapadają się pod ziemię. Okręcałem się na wszystkie strony świata, ale nigdzie nie było widać żadnego olbrzyma.
- To świetnie. - kiedy usłyszałem głos Adeli znów obróciłem się w jej stronę. Westchnąłem. Jakoś zniosę jej obecność, przecież nie powiem jej, że ma sobie pójść, bo chcę zostać sam. Żaden z nas nie odzywał się ani słowem, ale nie było czuć skrępowania czy napiętej atmosfery. Wręcz przeciwnie, czuliśmy się w swoim towarzystwie świetnie.
- Opowiesz mi coś o sobie? - mówi nagle, nawet na mnie nie spoglądając.
- A co byś chciała wiedzieć? - pytam po chwili. Nigdy nie byłem specjalistą w mówieniu o sobie. Adela wzruszyła ramionami.
- To, co mogę. - zaskoczyła mnie tą odpowiedzią.
- No cóż - zacząłem po chwili zastanowienia. - Mariusz Wlazły, siatkarz, mieszkam w Bełchatowie. Jestem zawodnikiem PGE Skry Bełchatów. No cóż - powtórzyłem, podsumowując. - To chyba wszystko.
Adela znowu wybuchnęła śmiechem. Doprawdy, czy ona musi ciągle być taka radosna?
I irytująca.
- Okej, jeżeli tylko tyle mogę wiedzieć, to chyba... - nie dokończyła, bo obok mnie na koc opadł Ignaczak, a obok Adeli Winiarski.
- O stary, jaka ta woda jest zimna! - jęknął Michał.
- Uroki morza Bałtyckiego - odezwała się Adela, uśmiechając się wesoło. Michał i Krzysiu jak na komendę wznieśli się na łokciach i spojrzeli na dziewczynę.
- Adelajda?! - pisnął Winiarski, a ja uderzyłem się w czoło z otwartej dłoni.
- Tak, Adelajda Michalska. - uśmiechnęła się do niego, wyciągając dłoń. Michał usiadł i uścisnął jej małą dłoń. Później to samo zrobił Krzysiek, przedstawiając się Adeli z nonszlancją.
- Nareszcie mamy okazję cię poznać! Ale nie ma tu tego, który chciał tego najbardziej. - zaśmiał się, rozglądając się za Bąkiewiczem. Na szczęście naszego kolegi nie było nigdzie widać.
- Naprawdę? A któż to taki?
- Michał Bąkiewicz, nikt taki. - wyszczerzył się Krzysiu. Później rozmowa potoczyła się sama. Cała trójka dyskutowała na wszystkie możliwe tematy. Przez niecałe dwie godziny dowiedziałem się o dziewczynie więcej niż przez czas, który dotychczas z nią spędziłem. To było głupie. Nie rozumiałem dlaczego się uczepiła. Przecież nie dogadywałem się z nią tak dobrze jak moi koledzy.
Cóż, a może dlatego, że nawet nie próbowałem?
Co się ze mną dzieje?! Dziwnym sposobem zazdrościłem Krzyśkowi i Michałowi tego, że tak dobrze dogadują się z Adelajdą. A jeszcze kilka godzin temu uważałem ją za irytującą, upierdliwą dziewczynę o złych manierach. Chyba to ja jestem wariatem, a nie oni.
Proszę bardzo - mam to, czego tak bardzo pragnąłem. Mam spokój i ciszę. Siedzę sam w hotelowym pokoju, podczas gdy obaj Michałowie i Krzysiu poszli na spacer z Adelą. Dlaczego nie poszedłem z nimi? Sam nie wiem. Chyba nie mogę znieść tego widoku ich wszystkich razem. Czy to możliwe, że nieświadomie uzależniłem się od tej dziewczyny? Od jej wiecznego uśmiechu, próby poprawiania mi humoru i szalonych pomysłów? Mimo, że wcześniej uważałem ją za wariatkę, chyba wcale tak nie myślałem. Może po prostu zazdrościłem jej tego optymizmu z jakim podchodziła do każdej sprawy? Ja tak nie potrafiłem. W każdym razie nie teraz. Nie teraz, kiedy każdy czeka w napięciu na moją decyzję. Na zwykłe tak lub nie, wypowiedziane z moich ust w stronę trenera Anastasiego. Nie teraz, kiedy wszystko tak bardzo mi się pokomplikowało. W mojej sytuacji nie dało się patrzeć w przyszłość z optymizmem.
Tak bardzo pragnąłem zostać sam, a teraz ta samotność mi ciąży. Mam kilka dni na podjęcie decyzji. Przejechałem setki kilometrów, żeby to wszystko przemyśleć w spokoju, bez presji wywieranej na wścibskie i wyczekujące spojrzenia, które spotykałem na każdym kroku. I co teraz mam? Przejmuję się dziewczyną, którą znam zaledwie trzy dni. Przecież to niedorzeczne. Zastanawiam się nad wcześniejszym wyjazdem do Bełchatowa. Tak, to chyba będzie dobre rozwiązanie. Miałem znaleźć w Kołobrzegu pomoc, a tymczasem znalazłem jeszcze więcej problemów i zmartwień.
Około godziny jedenastej w nocy w odwiedziny przyszli chłopacy. Krzysiu w małym korytarzyku potknął się o moją torbę, przez co puścił wiązankę przekleństw i wchodząc do pokoju spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- A ty co odwalasz? - spytał z wyrzutem.
- Spakowałem się i wyjeżdżam.
- Co? - spytali wszyscy trzej na raz.
- Oh, no nie dociera do was jedno, zwykłe słowo? Wyjeżdżam. Wracam do Bełchatowa.
- Ale jak to? Przecież miałeś tu zostać do poniedziałku!
- Plany się zmieniły. Ale przecież wy możecie tu zostać, nic nie stoi na przeszkodzie.
- Wiem! Zdecydowałeś się już?! - spytał podekscytowany Winiarski. Spojrzałem na niego podnosząc brew i kręcąc przecząco głową. Michał spuścił głowę z cichym przekleństwem. - To nie rozumiem czemu wracasz.
- Może przez nas? No tak, przecież to oczywiste. - odezwał się Bąku, a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem. No tak, czyżbym do tego wszystkiego jeszcze ranił moich przyjaciół? Wspaniale.
- Nie, to nie tak. - westchnąłem. - Zrozumcie, mam teraz ciężki okres w życiu. Potrzebuję jakiejś stabilizacji, muszę się odnaleźć, bo nie wyrabiam. Wy jesteście i będziecie moimi przyjaciółmi. Przecież to wiecie. - spojrzałem na każdego z osobna, mając nadzieję, że mnie zrozumieli i nie będą źli. Pokiwali w zamyśleniu głowami.
- Rozumiemy. Rób jak uważasz. - powiedział Igła, wstał i wyszedł z pokoju, a za nim wyszli Bąku i Winiar. Opadłem na łóżko z westchnieniem bezsilności. Próbowałem usnąć, ale za nic w świecie nie mogłem dostać się do krainy Morfeusza. W końcu wstałem, z szafki nocnej wziąłem słuchawki, nałożyłem bluzę, buty i wyszedłem z pokoju. Korytarz był pogrążony w mroku. Kiedy przechodziłem przez hol, recepjonistka spojrzała na mnie krzywo, ale ja już nie zwracałem na to uwagi. Założyłem słuchawki i puszczając muzykę najgłośniej, jak tylko pozwala na to mój sprzęt. Tradycyjnie wybrałem się na spacer po molo, a później zszedłem na plażę i przemierzając ją brzegiem morza, wpatrywałem się w horyzont. Czułem się strasznie dziwnie z tym wszystkim. Nie rozumiałem niczego wokół, a najbardziej siebie. Chyba pierwszy raz w życiu się tak czułem. Nagle ktoś zakrył mi oczy. I czułem, że ten ktoś zrobił to z ogromną trudnością, bo moje oczy zasłaniały tylko opuszki palcy. Odwróciłem się i ściągnąłem słuchawki. Nawet nie byłem zaskoczony, kiedy naprzeciwko mnie ujrzałem Adelajdę. Zdążyła już mnie przyzwyczaić do tego, że pojawia się zawsze, wszędzie i o każdej porze.
- Co ty tu robisz?
- Myślisz, że tylko ty możesz spacerować po plaży?
- Piętnaście minut po północy?
- To idealna pora. - uśmiechnęła się promiennie, a ja pokiwałem tylko głową. - Mogę do ciebie dołączyć?
- Jasne. - zgodziłem się. Ramię w ramię ruszyliśmy brzegiem morza. Na początku szliśmy w ciszy. Znów zastanawiałem się po co do mnie przychodzi? Po co spędza ze mną czas?
A teraz właśnie tak było. Nic nie układało się tak, jakbym chciał. Michał Winiarski, Michał Bąkiewicz oraz Krzysztof Ignaczak bardzo dobrze dbają o to, żebym spokoju nie miał, nie mówiąc już o moim opanowaniu i cierpliwości. Robią wszystko, żeby mnie wkurzyć i muszę przyznać, że udaje im się to znakomicie. Od kilku godzin doprowadzają mnie do białej gorączki. Nie odstępują mnie na krok, cały czas nawijając o byle czym. Nawet teraz, kiedy idziemy po zatłoczonym molo.
- Mariusz, a co będziemy dzisiaj robić? - spytał Bąkiewicz.
- Ej, powiedziałeś to jak Fineasz! No wiesz, ten z tej bajki "Fineasz i Ferb"! - zapiszczał Igła. Spojrzałem na niego pobłażliwym wzrokiem. - No co, moje dzieci to oglądają!
I znów zaczęła się zażarta dyskusja o bajkach, które oglądają Sebastian i Dominika. Miałem ich serdecznie dość.
- Hej, hej! STOP! - wrzasnąłem, żeby ich uspokoić, bo po kilku minutach krzyczeli tak głośno, że słychać ich było w Spale. Ucichli natychmiast, spoglądając na mnie. - Czy wy możecie choć raz zachowywać się jak porządni, dorośli ludzie? - spytałem błagalnie.
- Nie. - mruknął Winiarski, ale widząc mój wzrok wzniósł ręce w obronnym geście. - Żartowałem!
- Mam pomysł! Chodźmy popływać! - wrzasnął Igła. - Przepraszam, chodźmy popływać. - powtórzył tym razem szeptem. Po chwili zastanowienia zgodziłem się mając nadzieję, że pójdą się kąpać, a mnie zostawią w spokoju. Wróciliśmy do hotelu i zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Usadowiliśmy się w najbardziej wyludnionej części plaży, ponieważ Bąkiewicz i Winiarski "chcieli mieć ładne widoki". Ku mojej radości cała trójka poszła pływać, a ja wreszcie zostałem sam. Wyłożyłem się na kocu i zamknąłem oczy, czując jak gorące słońce przyjemnie muska moją twarz. Mój spokój nie potrwał długo. Po niecałych piętanstu minutach ktoś oblał mnie zimną wodą.
- Macie przejebane, obiecuję! - tym razem to ja wrzasnąłem, łamiąc swoje wyimaginowane zasady bycia porządnym, dorosłym człowiekiem. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie zauważyłem żadnego z chłopaków. Zamiast ich zobaczyłem szeroko uśmiechniętą Adelajdę.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki agresywny. - zaśmiała się. Wzruszyłem ramionami.
- Przepraszam, myślałem, że to ci moi lekko chorzy psychicznie koledzy.
- Czyli ja nie mam przejebane? - usiadła obok mnie. Spojrzałem na nią. Uśmiech nawet na moment nie schodził z jej twarzy, co było dość irytujące. Patrzyła na mnie intensywnie czekoladowymi oczami.
- Oczywiście, że nie. - mruknąłem, odwracając wzrok w poszukiwaniu moich towarzyszy. Jak na złość nigdzie ich nie było. Zacząłem zastanawiać się czy robią to wszystko specjlanie. Wtedy, kiedy chcę spokoju nie odstępują mnie na krok, a kiedy ich potrzebuję zapadają się pod ziemię. Okręcałem się na wszystkie strony świata, ale nigdzie nie było widać żadnego olbrzyma.
- To świetnie. - kiedy usłyszałem głos Adeli znów obróciłem się w jej stronę. Westchnąłem. Jakoś zniosę jej obecność, przecież nie powiem jej, że ma sobie pójść, bo chcę zostać sam. Żaden z nas nie odzywał się ani słowem, ale nie było czuć skrępowania czy napiętej atmosfery. Wręcz przeciwnie, czuliśmy się w swoim towarzystwie świetnie.
- Opowiesz mi coś o sobie? - mówi nagle, nawet na mnie nie spoglądając.
- A co byś chciała wiedzieć? - pytam po chwili. Nigdy nie byłem specjalistą w mówieniu o sobie. Adela wzruszyła ramionami.
- To, co mogę. - zaskoczyła mnie tą odpowiedzią.
- No cóż - zacząłem po chwili zastanowienia. - Mariusz Wlazły, siatkarz, mieszkam w Bełchatowie. Jestem zawodnikiem PGE Skry Bełchatów. No cóż - powtórzyłem, podsumowując. - To chyba wszystko.
Adela znowu wybuchnęła śmiechem. Doprawdy, czy ona musi ciągle być taka radosna?
I irytująca.
- Okej, jeżeli tylko tyle mogę wiedzieć, to chyba... - nie dokończyła, bo obok mnie na koc opadł Ignaczak, a obok Adeli Winiarski.
- O stary, jaka ta woda jest zimna! - jęknął Michał.
- Uroki morza Bałtyckiego - odezwała się Adela, uśmiechając się wesoło. Michał i Krzysiu jak na komendę wznieśli się na łokciach i spojrzeli na dziewczynę.
- Adelajda?! - pisnął Winiarski, a ja uderzyłem się w czoło z otwartej dłoni.
- Tak, Adelajda Michalska. - uśmiechnęła się do niego, wyciągając dłoń. Michał usiadł i uścisnął jej małą dłoń. Później to samo zrobił Krzysiek, przedstawiając się Adeli z nonszlancją.
- Nareszcie mamy okazję cię poznać! Ale nie ma tu tego, który chciał tego najbardziej. - zaśmiał się, rozglądając się za Bąkiewiczem. Na szczęście naszego kolegi nie było nigdzie widać.
- Naprawdę? A któż to taki?
- Michał Bąkiewicz, nikt taki. - wyszczerzył się Krzysiu. Później rozmowa potoczyła się sama. Cała trójka dyskutowała na wszystkie możliwe tematy. Przez niecałe dwie godziny dowiedziałem się o dziewczynie więcej niż przez czas, który dotychczas z nią spędziłem. To było głupie. Nie rozumiałem dlaczego się uczepiła. Przecież nie dogadywałem się z nią tak dobrze jak moi koledzy.
Cóż, a może dlatego, że nawet nie próbowałem?
Co się ze mną dzieje?! Dziwnym sposobem zazdrościłem Krzyśkowi i Michałowi tego, że tak dobrze dogadują się z Adelajdą. A jeszcze kilka godzin temu uważałem ją za irytującą, upierdliwą dziewczynę o złych manierach. Chyba to ja jestem wariatem, a nie oni.
"Nie składaj obietnic,
jeżeli nie jesteś pewny czy zamierzasz
ich dotrzymać."
( part 1 )
( part 1 )
Tak bardzo pragnąłem zostać sam, a teraz ta samotność mi ciąży. Mam kilka dni na podjęcie decyzji. Przejechałem setki kilometrów, żeby to wszystko przemyśleć w spokoju, bez presji wywieranej na wścibskie i wyczekujące spojrzenia, które spotykałem na każdym kroku. I co teraz mam? Przejmuję się dziewczyną, którą znam zaledwie trzy dni. Przecież to niedorzeczne. Zastanawiam się nad wcześniejszym wyjazdem do Bełchatowa. Tak, to chyba będzie dobre rozwiązanie. Miałem znaleźć w Kołobrzegu pomoc, a tymczasem znalazłem jeszcze więcej problemów i zmartwień.
Około godziny jedenastej w nocy w odwiedziny przyszli chłopacy. Krzysiu w małym korytarzyku potknął się o moją torbę, przez co puścił wiązankę przekleństw i wchodząc do pokoju spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- A ty co odwalasz? - spytał z wyrzutem.
- Spakowałem się i wyjeżdżam.
- Co? - spytali wszyscy trzej na raz.
- Oh, no nie dociera do was jedno, zwykłe słowo? Wyjeżdżam. Wracam do Bełchatowa.
- Ale jak to? Przecież miałeś tu zostać do poniedziałku!
- Plany się zmieniły. Ale przecież wy możecie tu zostać, nic nie stoi na przeszkodzie.
- Wiem! Zdecydowałeś się już?! - spytał podekscytowany Winiarski. Spojrzałem na niego podnosząc brew i kręcąc przecząco głową. Michał spuścił głowę z cichym przekleństwem. - To nie rozumiem czemu wracasz.
- Może przez nas? No tak, przecież to oczywiste. - odezwał się Bąku, a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem. No tak, czyżbym do tego wszystkiego jeszcze ranił moich przyjaciół? Wspaniale.
- Nie, to nie tak. - westchnąłem. - Zrozumcie, mam teraz ciężki okres w życiu. Potrzebuję jakiejś stabilizacji, muszę się odnaleźć, bo nie wyrabiam. Wy jesteście i będziecie moimi przyjaciółmi. Przecież to wiecie. - spojrzałem na każdego z osobna, mając nadzieję, że mnie zrozumieli i nie będą źli. Pokiwali w zamyśleniu głowami.
- Rozumiemy. Rób jak uważasz. - powiedział Igła, wstał i wyszedł z pokoju, a za nim wyszli Bąku i Winiar. Opadłem na łóżko z westchnieniem bezsilności. Próbowałem usnąć, ale za nic w świecie nie mogłem dostać się do krainy Morfeusza. W końcu wstałem, z szafki nocnej wziąłem słuchawki, nałożyłem bluzę, buty i wyszedłem z pokoju. Korytarz był pogrążony w mroku. Kiedy przechodziłem przez hol, recepjonistka spojrzała na mnie krzywo, ale ja już nie zwracałem na to uwagi. Założyłem słuchawki i puszczając muzykę najgłośniej, jak tylko pozwala na to mój sprzęt. Tradycyjnie wybrałem się na spacer po molo, a później zszedłem na plażę i przemierzając ją brzegiem morza, wpatrywałem się w horyzont. Czułem się strasznie dziwnie z tym wszystkim. Nie rozumiałem niczego wokół, a najbardziej siebie. Chyba pierwszy raz w życiu się tak czułem. Nagle ktoś zakrył mi oczy. I czułem, że ten ktoś zrobił to z ogromną trudnością, bo moje oczy zasłaniały tylko opuszki palcy. Odwróciłem się i ściągnąłem słuchawki. Nawet nie byłem zaskoczony, kiedy naprzeciwko mnie ujrzałem Adelajdę. Zdążyła już mnie przyzwyczaić do tego, że pojawia się zawsze, wszędzie i o każdej porze.
- Co ty tu robisz?
- Myślisz, że tylko ty możesz spacerować po plaży?
- Piętnaście minut po północy?
- To idealna pora. - uśmiechnęła się promiennie, a ja pokiwałem tylko głową. - Mogę do ciebie dołączyć?
- Jasne. - zgodziłem się. Ramię w ramię ruszyliśmy brzegiem morza. Na początku szliśmy w ciszy. Znów zastanawiałem się po co do mnie przychodzi? Po co spędza ze mną czas?
Myślę, że nie jest źle. Potrzebuję waszej rady. Mam dodawać rozdziały jednocześnie tutaj i na as-prosto-w-serce czy najpierw skończyć ten pierwszy blog, a później dokończyć tego?
Da się czytać takie coś? Będę starała się poprawiać, ale naprawdę mam ostatnio problemy, więc jeżeli się nie podoba to piszcie. ;)
http://ask.fm/Voolley
http://ask.fm/Voolley
Ja uważam, że tu i tam jest najlepiej ;) A pozatym to świetny rozdział! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału tu i na"a as-prosto-w-serce" :D Pozdrawiam Czytelniczka ;*
OdpowiedzUsuńStrasznie miło czyta się takie słowa, dziękuję :)
UsuńCoż to za ciężka decyzja ciąży na Mariuszu?:) Adela ma na niego duży wpływ :) A takich przyjaciół to ze świecą szukać :) Jak dla mnie możesz dodawać tu i tu :)
OdpowiedzUsuńNa http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział :) Zapraszam :)
UsuńAdela ma na niego jakiś wpływ, ale Mariusz jeszcze sobie tego do końca nie uświadomił :)
UsuńJuż czytam :)
Dziekuje, dziekuje i jeszcze raz bardzo Ci dziekuje za ten rozdział, który baaardzo poprawił mi humor w ten szary, nudny dzien :) Oczywiscie mistrzowski, czekamy na wiecej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
O boże, znowu Ty i znowu genialnie. :D Mariusz, mój ideał <3333
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
http://niemabycefektowniemabycefektywnie.blogspot.com/
znowu ja, znowu ja... :D Uwielbiam pisać i chociaż mój poziom nie jest chyba dobry, to chcę pisać i pisać, żeby robić to coraz lepiej :)
UsuńTrening czyni mistrza! :D
Też tak mam. Zauważyłam to na pracach klasowych z polskiego ;P
Usuńhttp://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com
Nowy blog :D
http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/ nowy rozdział ;3
UsuńTo zależy, za ile planujesz skończyć tamtego bloga. Bo jeśli nie będzie to długo okres, to jestem w stanie wytrzymać :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Też zastanawia mnie, co leży Maruiszowi na sercu..
Pozdrawiam, no_princess ;D
Myślę, że nie będę za bardzo fantazjować i skończę tamtego za kilka rozdziałów. Moje wena jakimś dziwnym sposobem znów do mnie wraca i mam już kilka pomysłów na napisanie tego, więc bąźcie spokojne, napewno będę to ciągnąć. No chyba, że odechce wam się czytać to, co tu będzie :D
UsuńStwierdzam, że jestem dziwna. :P
Koniecznie musisz tu dodawać. Nie czytam twojego pierwszego bloga, gdyż nie przypadł mi do gustu. A raczej nie przypadli mi bohaterowie (siatkarze). Z reguły tak mam, że jak nie lubię jakieś siatkarza co o nim piszą to po prostu nie czytam tego. Chyba rozumiesz :) A po za tym piszesz to opowiadanie świetnie... :) Pozdrawiam Jotkaa. :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że rozumiem. Sama czasami tak mam, chociaż jest kilka wyjątków :)
UsuńDziękuję :)
Mi sie podoba, jest baardzo fajny, blog i rozdzial. Zauwarzylam ze nie "zadarzasz" za tymi rozdzialami. Wiec ja ci proponuje zebys najpierw skonczyla jeden bog a potem drugi.Ale to juz twoja decyzja. Czekam niecierpliwie na nastepny rozdzial. Pozdrawiam, papatosy!! :**
OdpowiedzUsuńno tak, trochę nie nadążam, aczkolwiek wszystko da się zrobić :) Dziękuję za Twoją ocenę :)
Usuńhym.. dziwna sytuacja w sumie z tą Adelą, że tak się narzuca w sumie ale pewnie ma to jakieś ukryte znaczenie, które niedługo się ujawni ^^ czekam z niecierpliwością :D
OdpowiedzUsuńAdelajda calutka jest dziwna! :)
UsuńStraszyłaś, straszyłaś, a post dodałaś. ;) Podoba mi się. Swoją drogą, gdyby tak do mnie przyczepiła się taka Adela, to chyba mimo swojej anielskiej cierpliwości bym nie wytrzymała. Lubię pozytywnych ludzi, ale bez przesady. Czasem trzeba mieć umiar. ;) Chociaż jakby spojrzeć na nią pod kątem mojej Darii, to tacy ludzie są potrzebni, bo podniosą na duchu, kiedy tylko tego potrzebujesz.
OdpowiedzUsuńCo do Twojego pytania - poradzę ci tak, jak zrobiłam i nadal robię ja sama. Z jednym blogiem mam masę roboty, żeby go nie zaniedbywać i regularnie dodawać potrzeba masy czasu, a przecież mam jeszcze szkołę i resztę życia, dlatego właśnie mimo wielu świetnych pomysłów jestem przywiązana do jednego bloga. Dopiero gdy skończyłam ,,Historię'' wzięłam się za kolejnego i tobie radziłabym to samo, ale zdecydujesz jak zechcesz. Po prostu patrząc ile roboty jest z jedynym blogiem, sądzę, że z dwoma musi być już okropnie ciężko, a lepiej jest dopiąć jednego na ostatni guzik, niż na obu pisać jakieś zapchaj dziury.
Lubię tego bloga, jednak byłabym w stanie poczekać, aż skończysz tamtego i wtedy ruszysz z kopyta z tym, bo będziesz mogła skupić się tylko i wyłącznie na naszej Adelajdzie i Mariuszu. ;)
A co do Twojego pierwszego bloga. Zajrzałam i jak zobaczyłam Miśka, to mi się usta machinalnie w uśmiech ułożyły, bo go uwielbiam i codziennie mijam go, bo wisi na moim ołtarzu ( czytaj ścianie z plakatami). ;)
UsuńGdybym tylko miała czas, to zapewne bym przeczytała całość, bo nie lubię czytać fragment wyrwany z kontekstu, ale czasu jak na lekarstwo. Może znajdę chwilkę i wtedy nadgonię. :)
No tak, wiem o tym. Ja z natury jestem bardzo, ale to bardzo niezdecydowana ;)
UsuńAdela jest naprawdę dziwną i zagadkową osobą, ale ma w sobie coś, co Mariusz zauważy dopiero niedługo, tyle zdradzę :)
Dziękuję za odpowiedź, coraz bardziej zastanawiam się nad tym i dochodę do wniosku, że jeżeli chcę tego bloga napisać dobrze, to muszę najpierw skończyć pierwszego. Wtedy będę mogła bardziej skupić się na pisaniu tego ;)
A na as-prosto-w-serce zapraszam serdecznie, zależy mi na tym, żeby wiedzieć jak przedstawia się mój debiut ;)
Osobiście chciałabym żebyś dodawała nowe rozdziały tu i tu ale wiem że to może być trudne do ogarniecia. Jeżeli nie dasz rady to cierpliwie poczekam:)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to Adela pojawia się wszędzie, gdzie jest Mariusz. Ten jej ciągły uśmiech i dobry humor może go irytować w jego sytuacji. Ale on chyba się do niej coraz bardziej przywiązuje:) Ciekawa jestem następnego rozdziału.
Jak już wspominałam przy komentarzu wyżej, Adela jest zagadkową osobą ;) Mariusz jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, jak Adela namiesza w jego życiu :)
UsuńŚwietnyy rozdział :)) z niecierpliwością czekam na koleiny ;))
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :)
http://4volleyball44.blogspot.com/
Pozdrawiam :3
Nadal nie mogę rozgryźć co musi przemyśleć Mariusz ;p a tak mnie to ciekaaawi :D
OdpowiedzUsuńUufff już się bałam jak przeczytałam poprzedniego posta, ale jak zobaczyłam, że dodałaś rozdział ogarnęłam, że to prima aprilis -.- jestem genialna po prostu. -.- xddd :D
Wpadaj do mnie. ;)
http://volleyball-passionforlife.blogspot.com
Pozdrawiiam ;* ;)
Szczerze mówiąc, to było 50/50. Z jednej strony żart, ale z drugiej już od dawna myślałam o tym.
Usuńhej! :* cudnie piszesz! *.* serdecznie zapraszam do siebie na --> http://fcb-en-mi-corazon.blogspot.com pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZ punktu widzenia czytelników fajnie by było, gdybyś pisała jednocześnie i as-prosto-w-serce i i-still-believee. :) Ale myśląc trochę bardziej racjonalnie, ja na Twoim miejscu, z perspektywy autorki wolałabym najpierw skończyć jedno opowiadanie, żeby potem całkowicie skupić się na drugim. Ale jako, że jestem tutaj w roli czytelniczki i czytam (niestety, brak czasu) tylko to opowiadanie to oczywiście chciałabym tutaj czytać rozdziały regularnie. Pewnie w ogóle Ci nie doradziłam, tylko jeszcze bardziej skomplikowałam :) Zrobisz jak uważasz, chętnie bym się wzięła za lekturę Twojego drugiego opowiadania, ale widzę, że ma sporo rozdziałów, a mi cudem udaje czytać się na bieżąco rozdziały na moich ulubionych blogach :) No nic, może kiedy będę mieć mniej nawału nauki to się wezmę za czytanie.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to Mariusz jest totalnie zagubiony. Nie rozumiem, dlaczego tak wielką trudność sprawia mu decyzja czy chce grać, czy nie. Co się stało przed tym? Co ma wpływ na to, że nie jest to takie proste, jak powinno być?
Buziaki :*
http://nad-przepasciaa.blogspot.com/
I właśnie tak postanowiłam. Właśnie na as-prosto-w-serce dodałam dwudziesty, ostatni rozdział. Został jeszcze tylko epilog i ruszam z kopyta z tym opowiadaniem! Mam nadzieję, że będzie dużo lepsze, kiedy będę mogła wkładać w niego całe swoje serducho, nie martwiąc się już tą drugą historią :)
Usuńzapraszam na drugą nienawiść- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/ buźka ;*
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny ;) Strasznie lubię Adele jest taka naturalna i bezpośrednia ;) Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do mnie ;) http://mydlo--powidlo.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Adela, Adela, Adela... Sama nie wiem, co z niej wyniknie :)
Usuńzapraszam na czternastkę na http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńi nienawiść trzecią- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/
buziaki, S. ;*
Świetny rozdział. Też zastanawia mnie, co leży Mariuszowi na sercu ;)) Czekam na kolejny, dodawaj szybko :))
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : )) http://dreeaaamss.blogspot.com/
To się okaże, obiecuję wam :)
UsuńA rozdział? Własnie dodałam ostatni, dwudziesty na as-prosto-w-serce, został tylko epilog i będę mogła ruszyć pełną parą z pisaniem tej historii :)
Zapraszam do mnie. Zmotywujesz mnie, jeżeli ci się spodoba? ;)
OdpowiedzUsuńhttp://zatracona-w-twoich-oczach.blogspot.com/
http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
Wszystko git, pięknie. Blog bardzo mi się podoba. Fajnie, że pisane z perspektywy Mariusza. Nadrobiłam zaległość, dochodzę do tego oto rozdziału, chcę następny, a tu lipa! :<
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego? Poinformuj mnie, jeśli pojawi się kolejny rozdział u Ciebie ;)
Dziękuję, że ci się podoba. Nie ma kolejnego rozdziału, bo postanowiłam najpierw zakończyć as-prosto-w-serce, a później dopiero kontynuować tego. I obiecuję, że w przeciągu najbliższych dwóch tygodni (a może nawet jednego?) pojawi się tutaj nowy rozdział!
Usuńdziękuję za info :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że skończyłam czytać Twój poprzedni blog, a już trafiłam na nowy :D
Zapraszam i pozdrawiam,
A.
http://i-want-to-hold-your-hand.blogspot.com/
Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 21 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 11 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuń