piątek, 7 czerwca 2013

6.


"Z biegiem czasu 
na te same rzeczy patrzymy już
zupełnie inaczej"

Nie licząc pamiętnej nocy nie spotkałem Weroniki od dobrych trzech tygodni. Nie odpowiadała na esemesy, telefony, maile, nie otwierała drzwi do swojego mieszkania. Jednym słowem nie dawała żadnych znaków życia. Myślałem, że uciekła, ale jednak się myliłem. Po prostu bardzo dobrze i skutecznie się przede mną ukrywała i mnie unikała. W końcu dałem za wygraną i w pewnym sensie cieszyłem się, że nie mam z nią żadnego kontaktu. Już nawet nie chciałem odzyskać pieniędzy, nie chciałem też wysłuchiwać jej tłumaczeń. I właśnie wtedy postanowiłem wyjechać na trochę. Byłem pewny, że wiele kilometrów od Bełchatowa nikt nie  będzie wiedział, co się wydarzyło. No i nikt nie wiedział. Ale mimo to, nie uciekłem całkowicie od problemów. Chociaż czy tą dziewczynę, która nieprzerwanie siedzi w mojej głowie, można nazwać problemem? Od razu widać było, że próbowała mi pomóc. Ale ja pojąłem to dopiero na dzisiejszym treningu.  Pojechałem tam, w nadziei, że znajdę pomoc, a kiedy los podstawił mi tą pomoc pod sam nos, ja jej nie zauważyłem. Dotarło do mnie, że źle potraktowałem Adelajdę. Bardzo źle. To ona była tym darem od Boga, kimś, kto prawdopodobnie mógł mi pomóc. Chociaż w jakimś małym stopniu.  Nagle zapragnąłem od razu do niej pojechać i za wszystko przeprosić, ale zaraz później poczułem, że to byłoby strasznie głupie. Najpierw uważam ją za wariatkę, kompletnie ignoruję, a później wracam i błagam o przebaczenie?  To byłoby strasznie dziecinne.
Wyszedłem z budynku, w którym znajdywała się siłownia. Słońce tradycyjnie świeciło bardzo mocno, więc wsunąłem na nos okulary i ruszyłem w stronę mojego osiedla. Czerwiec dawał się we znaki i zapowiadał gorące dwa miesiące. Bełchatowskie ulice były zapełnione. Ludzie korzystali z słońca, którego w tym roku nie było dużo, bo zima była mroźna, a wiosny nie było prawie wcale. Dziś wyszedłem z siłowni dużo wcześniej, ale to tylko dlatego, że po prostu chciałem w końcu zrobić jakieś porządne zakupy. Od kilku dni żywię się tylko herbatą i chińskim jedzeniem zamawianym z pobliskiej knajpki, którego miałem już szczerze po dziurki w nosie. Wbiegłem po schodach, omal nie zderzając się z panią Florentyną, wspomnianą wcześniej sąsiadką, która burknęła tylko coś pod nosem i na tyle pośpiesznie, na ile pozwalał jej wiek, zeszła na dół. Pokręciłem tylko głową, wzdychając ciężko i wszedłem do mieszkania. Torbę rzuciłem w kąt, wziąłem kluczyki od samochodu i portfel i znów zbiegłem po schodach na dół. Postanowiłem pojechać do Łodzi. Dawno tam nie byłem, więc wstąpię do galerii i tam zrobię zakupy. Droga minęła mi bezproblemowo w towarzystwie radia, z którego sączyły się dźwięki moich ulubionych przebojów. Kiedy wjechałem na parking pod galerią zacząłem siarczyście przeklinać, wypatrując jakiegoś wolnego miejsca do zaparkowania. Jeździłem po parkingu dobrych piętnaście minut, kiedy w końcu zauważyłem, jak ktoś opuszcza miejsce. Przyspieszyłem i zaparkowałem, omal nie zderzając się z jakimś czerwonym garbusem. Zwycięstwo! 
Kiedy przechodziłem koło McDonald'a zauważyłem moją dobrą znajomą, jeszcze z czasów szkoły. Siedziała przy stoliku z swoją małą córeczką i bawiła się z nią zabawką z zestawu. Postanowiłem skorzystać z okazji i dosiadłem się do nich. Na rozmowie spędziłem z nią dobre półtora godziny, kiedy oznajmiła, że musi się zbierać, bo mała Aga musi pójść spać. Pożegnałem się i w końcu poszedłem do marketu. Zakupiłem najpotrzebniejsze rzeczy, a później znów dziesięć minut zajęło mi szukanie mojego auta, bo zapomniałem, gdzie go zaparkowałem. Kiedy w końcu wsiadłem do samochodu odetchnąłem z ulgą. Dzisiejszego wieczoru nareszcie zjem normalne jedzenie. Dziękowałem sobie, że kiedyś lubiłem gotować. Wtargałem wszystko do swojego mieszkania, po czym wziąłem się za gotowanie. Po godzinie zadowolony rozsiadłem się na kanapie, włączyłem film, który niedawno ściągnąłem na pendrive'a i wziąłem talerz do rąk. Już miałem włożyć pierwszy kęs do ust, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zamarłem z widelcem w połowie drogi do ust i westchnąłem ciężko, przewracając oczami. Nie odkładając talerza na stół, ruszyłem do drzwi, po drodze jednak biorąc zawartość widelca do buzi. Otworzyłem drzwi i znów zamarłem. Przestałem rzuć jedzenie, które miałem w buzi, po czym przełknąłem je głośno. Zamrugałem parę razy, upewniając się, że nie mam nic z oczami. Ale ona naprawdę tam była. Stała przede mną, uśmiechając się, pokiwała do mnie krótko.
- Cześć! 
Znów przełknąłem głośno ślinę. Otworzyłem buzię, ale nie byłem w stanie niczego powiedzieć, więc ją zamknąłem. 
- Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale chciałam zrobić ci niespodziankę. Wiem, że dawałeś mi wyraźne znaki, że nie masz ochoty na zadawanie się ze mną, ale ja się tak szybko nie poddaję. Chcę ci pomóc. Polubiłam cię, Mariusz. - wyrzuciła z siebie z szybkością karabinu maszynowego. Pokiwałem powoli głową z zdezorientowaną miną. 
- Wejdź. - powiedziałem, odsuwając się na bok. Uśmiechnęła się do mnie i weszła do mieszkania, ciągnąc za sobą niewielką walizkę. Spojrzałem na walizkę, a potem na dziewczynę, unosząc jedną brew. 
- Oh, zaraz ci wszystko wyjaśnię, dobrze? Może najpierw usiądźmy. - zaproponowała. Znów pokiwałem tylko głową i wskazałem na salon. Odstawiła walizkę pod ścianę, ściągnęła buty i weszła do środka. Poszedłem za nią, odstawiając talerz z jedzeniem na stolik i usiadłem w fotelu, naprzeciwko niej. - No to czas na wyjaśnienia. Nie będę owijać w bawełnę i przyznam, że bardzo cię polubiłam. Trochę mnie zabolało, gdy wyjechałeś tak bez żadnego słowa, bez pożegnania. Twoi koledzy też bardzo się wkurzyli, ale martwili się o ciebie. Powiedziałam im, że prawdopodobnie w ogóle nie spałeś, bo byłeś ze mną, a później widziałam, jak odjeżdżasz. A przecież droga z Kołobrzegu do Bełchatowa wcale nie jest taka krótka. Chłopacy postanowili zostać nad morzem do końca, tak jak planowali. Kiedy przyszli się pożegnać, dziś rano, spontanicznie postanowiłam się zabrać z nimi. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do walizki i oto jestem. Jak już mówiłam chcę ci pomóc. A licz się z tym, że jestem bardzo wytrwała. Jeżeli coś sobie postanowię, to nie spocznę, dopóki tego nie osiągnę. Kiedy cię spotkałam, takiego smutnego, przygnębionego, postanowiłam ci pomóc i mam zamiar tego dokonać. - uśmiechnęła się do mnie. Patrzyłem na nią, jak na wariatkę. Doprawdy, czy normalny człowiek od tak postanowił by przejechać pół Polski dla kogoś, kogo zna kilka dni? 
- A gdzie się zatrzymasz? - zapytałem. Zmarszczyła śmiesznie nos, zamyślając się na chwilę. Zauważyłem, że robiła to dosyć często, co mnie niezmiernie bawiło, bo wyglądała wtedy naprawdę słodko i niewinnie. A w rzeczywistości wcale nie była niewinna. Była szalona. 
- No cóż. Jak już mówiłam, ten wyjazd był spontaniczny. Nawet moja przyjaciółka, Kostka, o tym nie wie. Wcześnie rano szła do pracy, a ja zostawiłam jej tylko kartkę z wyjaśnieniami. Jestem pewna, że strasznie się na mnie wkurzy, ale jest do tego przyzwyczajona. 
- Przyzwyczajona? To znaczy, że często jeździsz za nieznajomymi przez pół kraju? - spytałem, a ona roześmiała się głośno. 
- Po pierwsze; nie jesteś nieznajomym, Mariusz. Po drugie; chodziło mi o to, że jest przyzwyczajona do moich dość dziwnych pomysłów i wytrwale je znosi. A wracając do tematu, to nie mam zielonego pojęcia, gdzie się zatrzymam. Może poproszę któregoś z Michałów o nocleg? Bo Krzysiowi nie chce zwalać się na głowę, ma przecież żonę i dwójkę dzieci. Tak, chyba skuszę się na propozycję Bąkiewicza, który zaoferował pomoc, w razie, gdybym miała jakieś problemy. - zamyśliła  się, znów marszcząc nos. 
- Możesz zatrzymać się u mnie. - wypaliłem. Adela wyprostowała się szybko, patrząc na mnie z zaskoczeniem. 
- Naprawdę? 
- Naprawdę. - przytaknąłem. 
- To wspaniale! - wstała i dosłownie rzuciła się na mnie, obejmując za szyję i skradając mi soczystego buziaka w policzek. Nie mogąc się powstrzymać, także uściskałem ją, a na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. Obiecuję ci, że nie pożałujesz. Jestem bardzo grzeczną dziewczynką, naprawdę. 
- Tak, zauważyłem. - posłałem w jej stronę zadziorny uśmiech i poruszyłem wymownie brwiami. Nie wiedzieć czemu, mój humor zmienił się diametralnie. Tak samo, jak w pewnym sensie podejście do Adeli. Nagle wydała mi się świetną dziewczyną i zrozumiałem, że na początku źle ją oceniałem. Na moje słowa pokazała mi tylko język i kontynuowała.
- Umiem świetnie gotować, czasami pomagałam naszemu kucharzowi w hotelu, ale jeżeli ty sam to ugotowałeś, to widzę, że mam poważną konkurencję. - wskazała na talerz - nie jestem bałaganiarą... No dobra, nie będę cię okłamywać, jestem straszną bałaganiarą, ale dla ciebie się postaram, obiecuję. Mogę zmywać, sprzątać, prać, gotować...
- Mam zmywarkę. - mruknąłem, ale ona wydawała się tego w ogóle nie słyszeć. Gadała jak najęta, a ja byłem skłonny stwierdzić, że przegadała samego Krzysia. W końcu, kiedy już zabrakło jej wystarczająco dużo powietrza, wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się do mnie, milknąc. Czekałem chwilę, by upewnić się czy nie chce czasami jeszcze czegoś powiedzieć, ale ona tylko uśmiechała się, wpatrując we mnie. Pokazałem jej moje całe, niewielkie mieszkanie. Kuchnia, łazienka, salon, dwie sypialnie i korytarz. Była zachwycona. W końcu stwierdziła, że pójdzie wziąć prysznic, a ja dokończyłem swoje jedzenie, zrobiłem kilka kanapek dla Adelajdy i dwie herbaty dla nas obojga. Znów usiadłem się wygodnie na kanapie. Po dwudziestu minutach zobaczyłem jak Adela przemyka korytarzem do swojego pokoju, a chwilę później w śmiesznej, o wiele za dużej koszulce z napisem thanks for the day off i krótkich, szarych spodenkach. Jej proste, ciemne włosy były mokre i opadały korkociągami na jej plecy i ramiona. Widocznie miała w zanadrzu prostownicę i codziennie rano spędzała pół godziny na idealnym prostowaniu każdego pasma, podobnie jak Weronika. Uśmiechnęła się do mnie i wskazała na talerz z kanapkami.
- Myślałam, że już jadłeś. Jesteś aż takim łakomczuchem?
- Nie - zaśmiałem się i chwyciłem swój kubek z herbatą. - To dla ciebie, mam nadzieję, że ci będzie smakować.
Dziewczyna znów posłała w moją stronę promienny uśmiech i usiadła po turecku obok mnie na kanapie. Wzięła do rąk kubek i upiła łyk.
- Mmm... Malinowa! Moja ulubiona.

*  *  *

No to szósteczka!
Ten rozdział pisało mi się nadzwyczaj dobrze i jestem bardzo zaskoczona z tego powodu. 
No, chyba wspominałam wam już, że nawet nie zdążycie zatęsknić za Adelą, a ona już się pojawi, prawda?
Obiecuję, że w następnym rozdziale poznacie tą tajemnicę Mariusza!

Boże, co to był za mecz!
Paznokci już nie mam prawie wcale, przyznam, że baaardzo ucierpiały przez
tą Brazylię. I przyznaję bez bicia, myślałam, że Zatorski nie poradzi sobie, ale zwracam honor.
Dziś grał genialnie! 

Ale i tak chcę jak najszybciej widzieć Igłę śmigającego po parkiecie
W NIEDZIELĘ ZWYCIĘSTWO JEST NASZE!

Przypominam, że wszyscy, którzy chcą być informowani o nowych rozdziałach
kierują się o TUTAJ i tam wpisują swoje namiary :)

Powstał już nowy pomysł i także nowy blog, który ruszy po skończeniu tego opowiadania
i krótkiej przerwie (:
To będzie coś zupełnie innego niż dotychczas. 
Zapraszam na 


18 komentarzy:

  1. O jestem pierwsza ;) Adela jest po prostu świetna ma w sobie tyle energii i jest taka zupełnie bezpośrednia ;) Zupełnie nie spodziewałam się, że przyjedzie do Mariusza, ale dobrze zrobiła bo mam nadzieję,że bliżej się poznają i przynajmniej zaprzyjaźnią ;) Z niecierpliwością czekam na tą tajemniczą historię Mariusza ;) Zapraszam do mnie: http://mydlo--powidlo.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam, żeby Adela była właśnie taką dziewczyną. Wesołą, optymistyczną i bezpośrednią. Jak to będzie z tą znajomością Mariusza i Adelajdy - zobaczymy. :)

      Usuń
  2. Juz nie moglam sie doczekac kiedy pojawi sie Adela. Swietny rodzial ;)) Juz nie moge sie doczekac nastepnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że długo czekać nie musiałaś ;)
      Dziękuję i do 'zobaczenia' ;)

      Usuń
  3. Oł nie spodziewałam się ze strony Adeli aż takiej bezpośredniości w tejże sprawie, ale dobrze, ktoś musiał poczynić ten pierwszy krok! Już mi się ona podoba, w zupełności. Nie spodziewałam się ,że przyjdzie do Mariusza, ale kto wie, kto wie co wyniknie z tegoż spotkania? Jestem ogromnie ciekawa i w dalszym ciągu czekam na tą tajemnicę Mariusza!
    Ściskam i zapraszam na nowy rozdział na http://oublier-soi.blogspot.com/ ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adela nie jest z tych, którzy czekają w nieskończoność, toż to kompletna strata czasu! :>

      Usuń
  4. Nooo wreszcie jakieś odważne ruchy z obu stron :D I Mariusz wreszcie zachowuje się jak facet :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no :D Pobyt Adelajdy na pewno odmieni życie Mariusza :D Jestem ciekawa, co wyniknie z tego wspólnego "kilkudniowego" mieszkania :D

    Nowy rozdział na http://zaslugujesz-na-wiecej.blogspot.com/, oraz na http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbyś podejrzewała, że to nie będzie zwykły, kilkudniowy pobyt w mieszkaniu Mariusza? :D Zobaczymy!

      Usuń
  6. Zapraszam serdecznie na http://siatkarski-aut.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jak prosiłaś, chciałam poinformować Cię, że na specyficznie.blogspot.com pojawił się nowy, trzeci rozdział. Serdecznie zapraszam również na wracam.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na nowy rozdział: http://siatkowkaamoimzyciem.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Adela i Mariusz to zupełne przeciwieństwa moim zdaniem. Ona jest wesoła, uśmiechnięta, wygadana i zawsze bezpośrednia. On za to jest cichy i skryty choć wydaje mi się, że dzięki właśnie Adeli powoli się otwiera. bardzo jestem ciekawa jaką tajemnicę skrywa Mariusz :)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram Twoje zdanie; właśnie tak to miało wyglądać. Totalne przeciwieństwa, które jednak będą się uzupełniać idealnie (ups, chyba się trochę wygadałam)...

      Usuń
  10. Jestem ciekawa co wyniknie z tego ich kilkudniowego mieszkania. Mam nadzieje, że coś fajnego :)

    Przepraszam, że tak krótko, ale alergia nie daje żyć :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeciwieństwa się przyciągają, te już się przyciągnęły i nie odpuszczą, tak czuję ;PP
    Zapraszam do mnie :))
    http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
    http://na-obczyznie-z-ojczyzna-w-sercu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadzam się z poprzedniczką, że przeciwieństwa się przyciąają. ;D Nie mogę się doczekać co stanie się jak zamieszkają ze sb na te kilka dni razem czekam na więcej i zapraszam do mnie
    volleyball-lost-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń