" Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu.
Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne,
tracimy radość i sens tego, co przed nami."
Wysiadłem z samochodu i od razu swoje kroki skierowałem w stronę plaży. Wszedłem na piaszczystą plażę i zaciągnąłem się morskim powietrzem. O tak, czuję, że dobrze zrobiłem, przyjeżdżając tutaj. Uciekłem jak zwykły tchórz, ale nie mogłem dłużej tego wytrzymać. Potrzebowałem chociaż chwili spokoju, z dala od Łodzi i Bełchatowa. Mój wybór padł oczywiście na Kołobrzeg. Uwielbiałem morze, uwielbiałem Kołobrzeg. Odkąd pamiętam, zawsze tu przyjeżdżałem, do czasu. Później wszystko zeszło na drugi plan, a w pierwszym pojawiła się siatkówka. Dążenie do wyznaczonego celu. Spełnienie marzeń.
I dokonałem tego. Jestem uważany za jednego z najlepszych siatkarzy w Polsce, gram w jednym z najlepszych zespołów i jestem jego kapitanem. Kocham to, co robię.
Ale teraz chyba to wszystko mnie przerosło. Nie potrafię ogarnąć tego wszystkiego.
Cały czas walczę, żeby to zachwianie nie odcisnęło piętna na mojej grze. Ale nie wiem, jak długo jeszcze będę w stanie to ciągnąć. Potrzebuję jakiejś zmiany. Zmiany, która pomoże mi się ustabilizować i sprawi, że znów będzie tak jak kiedyś.
Usiadłem na ciepłym, złotym piasku i wpatrywałem się w Bałtyckie fale. Przykmnąłem oczy, mając nadzieję, że dźwięk morza chociaż trochę uspokoi moje myśli. I nie myliłem się.
- Pomógłbyś mi jakoś. - pomyślałem, ale po chwili stwierdziłem, że chyba mam coś z głową, skoro proszę o pomoc Bałtyk. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem oczy. Plaża była prawie pusta, ponieważ było już po dwudziestej trzeciej. Wstałem i ruszyłem w stronę hotelu, mojego aktulanego miejsca zamieszkania. Wybrałem ten najbliżej plaży, więc nie miałem dalekiej drogi. Trochę dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że zamiast spędzić czas wolny z rodziną i przyjaciółmi, uciekłem tutaj.Wyciągnąłem torbę z samochodu. Kiedy wchodziłem do budynku hotelowego uderzyłem kogoś drzwiami, ale wybąkałem tylko "przepraszam" i nie przejmując się środkowym palcem skierowanym w moją stronę poszedłem dalej. Odebrałem w recepcji kluczyk do mojego pokoju i od razu się tam skierowałem, uprzednio podpisując kilka kartek. Wszystko robiłem automatycznie, z sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy, tak jak to miałem w zwyczaju w ciągu ostatnich kilku tygodni. Wszedłem do hotelowego pokoju. Jak to zwykle bywa, nic specjalnego. Dość duży telewizor, dwa krzesła, stolik, szafa, półka i łóżko. Na pierwszy rzut oka wiedziałem, że przez najbliższe dni się nie wyśpie, bo łóżko jest za małe. Ale za to miałem wspaniały widok zza okna. Wprawdzie morza nie było widać w ciemościach, ale słyszałem stłumiony odgłos fal i mew. Poczułem, że spędzony tutaj czas dobrze mi zrobi. Poszedłem od razu pod prysznic, a później położyłem się do łóżka. Nie myliłem się, było o wiele za małe, ale byłem do tego przyzwyczajony. Założyłem słuchawki i wsłuchując się w dźwięki mojej ulubionej muzyki, wpatrywałem się w okno, na którym chwilę potem zaczęły pojawiać się krople deszczu. Nawet nie zauważyłem, kiedy zmożył mnie sen.
Obudziły mnie głośne mewy, a kiedy otworzyłem oczy poraziły mnie promienie słońca, wpadające przez duże okno. Przetarłem oczy i usiadłem na łóżku. Byłem trochę obolały przez noc spędzoną na takim małym łóźku. Na ziemi leżały moje słuchawki, które najprawdopodobniej ześlizgnęły się z mojej głowy podczas snu. Wyłączyłem cały czas grający sprzęt i spojrzałem na moją komórkę. Przywitały mnie nieodebrane połączenia i dwie wiadomości tekstowe. Spojrzałem na listę nieodebranych połączeń:
Mama x3
Winiar x2
Bąku
Po czym wszdłem w wiadomości:
Od: Bąku
Stary, gdzie ty się podziewasz?!
Od: Winiar
Odbierz ten cholerny telefon!
No tak, moich dwóch opiekunów. Od razu zauważyli, że coś jest ze mną nie tak, ale ja uparcie zaprzeczałem. Postanowiłem, że skontaktuję się z mamą po śniadaniu. Ruszyłem do łazienki i po porannej toalecie przebrałem się i wyszedłem z pokoju, w stronę stołówki. Kiedy wchodziłem do pomieszczenia ktoś wpadł na mnie i poczułem zimno na klatce piersiowej.
- Człowieku, czy ty czyhasz na moje życie?! - spytała z wyrzutem dziewczyna, która stała przede mną z szklanką w ręku. Spojrzałem na nią zdziwiony. - Najpierw próbujesz mnie zabić drzwiami, a teraz to.
To musiała być ta osoba, którą wczoraj uderzyłem drzwiami wchodząc do hotelu.
- Ale to ty teraz na mnie wpadłaś. Zawsze pozdrawiasz nieznajomych środkowym palcem? - spytałem z nutką wesołości w głosie, a ona prychnęła.
- Wcale nie, to ty wyrastasz nagle spod ziemi. Czasami. - powiedziała, wywracając śmiesznie oczami, ale po chwili namysłu roześmiała się perliście. - Przepraszam za twoją koszulkę. No i za ten wczorajszy gest też.- wskazała na mokrą plamę.
- Nic się nie stało. Mam ich jeszcze kilka. - uśmiechnąłem się. - Ale na przyszłość uważaj, jak chodzisz. - zaśmiałem się i ruszyłem znów w stronę swojego pokoju. Co jak co, ale miała dziewczyna charakter.
Zmieniłem koszulkę i tym razem bez żadnych problemów wszedłem na stołówkę i zjadłem śniadanie. Później wyszedłem przed hotel i usiadłem na ławce. Wyciagnąłem telefon z kieszeni i wykręciłem numer do mamy.
- Mariusz, matko Boska, wiesz jak się martwiłam?! - przywitała mnie. Zawsze była opiekuńcza. Nie przeszkadzało jej to, że jestem już dorosły i sam kieruje swoim życiem. Zaśmiałem się.
- Przepraszam, mamo. Niestety nie odwiedzę was, bo... - uciąłem na kilka sekund. - coś mi wypadło. - dokończyłem. Czy kłamałem? Nie do końca. Mógłbym powiedzieć o wszystkim mojej rodzicielce, ale po co? Sprawiłbym tylko, że denerwowałaby się cały czas.
- Mariusz, nie ściemniaj mi tu. Co się stało? - spytała twardo. Westchnąłem.
- Muszę kończyć, zadzwonie później. Kocham cię. - powiedziałem i wcisnąłem czerwony guzik na klawiaturze. Przymknąłem oczy. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mogłem ją tym ranić.
Ta cała sytuacja robi chyba ze mnie zimnego drania bez uczuć.
Wstałem i ruszyłem w stronę plaży. Na molo był duży tłok, ale po krótkim spacerze znalazłem idealne miejsce na plaży, z dala od ludzi. Stało tu kilka drzew, więc miałem trochę cienia. Usiadłem na rozgrzanym piasku i oparłem się o pień drzewa. Słychać było fale morza, mewy i stłumione śmiechy ludzi, wypoczywających jakieś dwieście metrów ode mnie. Znów zacząłem obmyślać plan, który choć trochę by mi pomógł.
Tylko jak to zrobić? Jak rozwiązać te najcięższe problemy?
Wydawało mi się, że sam nie podołam, ale kto mógłby mi pomóc? Nie ma takiej osoby. Muszę sobie poradzić z tym wszystkim sam.
- Witaj ponownie. - usłyszałem znajomy głos. Otworzyłem oczy i zobaczyłem znów tą małą, ładną dziewczynę z charakterkiem.
- Cześć - uśmiechnąłem się.
- Skoro tak ciągle na siebie wpadamy, to może moglibyśmy się poznać? Zakopmy ten topór wojenny. Jestem Adelajda, ale możesz mówić jak ci się tylko podoba. - zaśmiała się i wyciągnęła ręke w moją stronę.
- Mariusz, ale możesz mówić jak ci się tylko podoba. - powtórzyłem jej słowa i uścisnąłem jej małą dłoń. Usiadła obok mnie i przez chwilę przypatrywała mi się badawczo. W końcu odwróciłem głowę w jej stronę, a ona nie odwracając wzroku uśmiechnęła się do mnie.
- Co? - spytałem zdezorientowany.
- Nic. - wzruszyła ramionami z uśmiechem. Ta dziewczyna była naprawdę jakaś pokręcona. Siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu postanowiłem nawiązać jakiś dialog.
- Mieszkasz tu? - spytałem, spoglądając na nią. Uśmiechnęła się lekko, patrząc gdzieś w horyzont.
- Tak, z moją przyjaciółką, ale to długa historia. Może kiedyś ci opowiem. - uśmiechnęła się. - A ty?
- Ja tu nie mieszkam. Mam kilka dni wolnego, więc postanowiłem przyjechać. Uwielbiam Kołobrzeg i morze.
Pokiwała delikatnie głową, jakby była w jakimś transie.
- Ja też. Cudowne miejsce. - westchnęła.
- Co robiłaś w hotelu? Chyba tam nie mieszkasz?
- Nie, pracuję tam jako kelnerka. - zaśmiała się. - Żadna praca nie hańbi. Może masz ochotę na coś zimnego do picia?
Spojrzałem na nią, a po chwili z uśmiechem kiwnąłem głową.
- Ja płacę, żeby wynagrodzić ci to wszystko. - zaśmiała się. - Naprawdę cię przepraszam! - wstała, a ja za nią. Ruszyliśmy ramię w ramię przez molo. Adela była straszną gadułą, dużo się śmiała. Ale mało opowiadała o swojej przeszłości. Nie chciałem być niemiły czy natrętny, więc omijałem ten temat. Chyba w ogóle nie przeszkadzało jej to, że jestem siatkarzem i nawet, kiedy siedzieliśmy w miłej kawiarence pijąc koktajl, ktoś podchodził do mnie po autograf wybuchała perlistym śmiechem i dogryzała mi.
- Nie chcę być niegrzeczna, ale do dupy takie życie. - skomentowała. Wzruszyłem ramionami. Pamiętam moje początki, gdy każdy rozdany autograf bardzo mnie ekscytował. Z czasem stało się to rutyną i przyzwyczaiłem się do tego, że nie mogę wyjść spokojnie do spożywczaka, bo zawsze ktoś mnie zaczepi z prośbą o podpis. Nie miałem nic przeciwko temu. Kibice wiele dla mnie znaczyli.
Spędziłem z dziewczyną kilka godzin, kiedy oznajmiła, że musi wracać do pracy. Ruszyliśmy w stronę hotelu.
Tym razem Adela była cicha i zamyślona. Wpatrywała się pustym wzrokiem przed siebie, nie odzywając się ani słowem. Rozstaliśmy się w holu - ja poszedłem do swojego pokoju, a ona na stołówkę. W pokoju znów leżałem w małym łóżku, beznamiętnie wpatrując się w telewizor i rozmyślając.
Adelajda była dla mnie jedną wielką zagadką. Wydawało mi się, że jej humor zmienia się z sekundy na sekundę. Raz się śmiała, a chwilę później zachowywała się, jakby była w letargu, zamyślona i poważna.
Nie powiem, że nie - fascynowała mnie. Nigdy w życiu jeszcze nie spotkałem takiej osoby.
Ona jest pokręcona, ale fascynująca.
Usiadłem na ciepłym, złotym piasku i wpatrywałem się w Bałtyckie fale. Przykmnąłem oczy, mając nadzieję, że dźwięk morza chociaż trochę uspokoi moje myśli. I nie myliłem się.
- Pomógłbyś mi jakoś. - pomyślałem, ale po chwili stwierdziłem, że chyba mam coś z głową, skoro proszę o pomoc Bałtyk. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem oczy. Plaża była prawie pusta, ponieważ było już po dwudziestej trzeciej. Wstałem i ruszyłem w stronę hotelu, mojego aktulanego miejsca zamieszkania. Wybrałem ten najbliżej plaży, więc nie miałem dalekiej drogi. Trochę dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że zamiast spędzić czas wolny z rodziną i przyjaciółmi, uciekłem tutaj.Wyciągnąłem torbę z samochodu. Kiedy wchodziłem do budynku hotelowego uderzyłem kogoś drzwiami, ale wybąkałem tylko "przepraszam" i nie przejmując się środkowym palcem skierowanym w moją stronę poszedłem dalej. Odebrałem w recepcji kluczyk do mojego pokoju i od razu się tam skierowałem, uprzednio podpisując kilka kartek. Wszystko robiłem automatycznie, z sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy, tak jak to miałem w zwyczaju w ciągu ostatnich kilku tygodni. Wszedłem do hotelowego pokoju. Jak to zwykle bywa, nic specjalnego. Dość duży telewizor, dwa krzesła, stolik, szafa, półka i łóżko. Na pierwszy rzut oka wiedziałem, że przez najbliższe dni się nie wyśpie, bo łóżko jest za małe. Ale za to miałem wspaniały widok zza okna. Wprawdzie morza nie było widać w ciemościach, ale słyszałem stłumiony odgłos fal i mew. Poczułem, że spędzony tutaj czas dobrze mi zrobi. Poszedłem od razu pod prysznic, a później położyłem się do łóżka. Nie myliłem się, było o wiele za małe, ale byłem do tego przyzwyczajony. Założyłem słuchawki i wsłuchując się w dźwięki mojej ulubionej muzyki, wpatrywałem się w okno, na którym chwilę potem zaczęły pojawiać się krople deszczu. Nawet nie zauważyłem, kiedy zmożył mnie sen.
Obudziły mnie głośne mewy, a kiedy otworzyłem oczy poraziły mnie promienie słońca, wpadające przez duże okno. Przetarłem oczy i usiadłem na łóżku. Byłem trochę obolały przez noc spędzoną na takim małym łóźku. Na ziemi leżały moje słuchawki, które najprawdopodobniej ześlizgnęły się z mojej głowy podczas snu. Wyłączyłem cały czas grający sprzęt i spojrzałem na moją komórkę. Przywitały mnie nieodebrane połączenia i dwie wiadomości tekstowe. Spojrzałem na listę nieodebranych połączeń:
Mama x3
Winiar x2
Bąku
Po czym wszdłem w wiadomości:
Od: Bąku
Stary, gdzie ty się podziewasz?!
Od: Winiar
Odbierz ten cholerny telefon!
No tak, moich dwóch opiekunów. Od razu zauważyli, że coś jest ze mną nie tak, ale ja uparcie zaprzeczałem. Postanowiłem, że skontaktuję się z mamą po śniadaniu. Ruszyłem do łazienki i po porannej toalecie przebrałem się i wyszedłem z pokoju, w stronę stołówki. Kiedy wchodziłem do pomieszczenia ktoś wpadł na mnie i poczułem zimno na klatce piersiowej.
- Człowieku, czy ty czyhasz na moje życie?! - spytała z wyrzutem dziewczyna, która stała przede mną z szklanką w ręku. Spojrzałem na nią zdziwiony. - Najpierw próbujesz mnie zabić drzwiami, a teraz to.
To musiała być ta osoba, którą wczoraj uderzyłem drzwiami wchodząc do hotelu.
- Ale to ty teraz na mnie wpadłaś. Zawsze pozdrawiasz nieznajomych środkowym palcem? - spytałem z nutką wesołości w głosie, a ona prychnęła.
- Wcale nie, to ty wyrastasz nagle spod ziemi. Czasami. - powiedziała, wywracając śmiesznie oczami, ale po chwili namysłu roześmiała się perliście. - Przepraszam za twoją koszulkę. No i za ten wczorajszy gest też.- wskazała na mokrą plamę.
- Nic się nie stało. Mam ich jeszcze kilka. - uśmiechnąłem się. - Ale na przyszłość uważaj, jak chodzisz. - zaśmiałem się i ruszyłem znów w stronę swojego pokoju. Co jak co, ale miała dziewczyna charakter.
Zmieniłem koszulkę i tym razem bez żadnych problemów wszedłem na stołówkę i zjadłem śniadanie. Później wyszedłem przed hotel i usiadłem na ławce. Wyciagnąłem telefon z kieszeni i wykręciłem numer do mamy.
- Mariusz, matko Boska, wiesz jak się martwiłam?! - przywitała mnie. Zawsze była opiekuńcza. Nie przeszkadzało jej to, że jestem już dorosły i sam kieruje swoim życiem. Zaśmiałem się.
- Przepraszam, mamo. Niestety nie odwiedzę was, bo... - uciąłem na kilka sekund. - coś mi wypadło. - dokończyłem. Czy kłamałem? Nie do końca. Mógłbym powiedzieć o wszystkim mojej rodzicielce, ale po co? Sprawiłbym tylko, że denerwowałaby się cały czas.
- Mariusz, nie ściemniaj mi tu. Co się stało? - spytała twardo. Westchnąłem.
- Muszę kończyć, zadzwonie później. Kocham cię. - powiedziałem i wcisnąłem czerwony guzik na klawiaturze. Przymknąłem oczy. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mogłem ją tym ranić.
Ta cała sytuacja robi chyba ze mnie zimnego drania bez uczuć.
Wstałem i ruszyłem w stronę plaży. Na molo był duży tłok, ale po krótkim spacerze znalazłem idealne miejsce na plaży, z dala od ludzi. Stało tu kilka drzew, więc miałem trochę cienia. Usiadłem na rozgrzanym piasku i oparłem się o pień drzewa. Słychać było fale morza, mewy i stłumione śmiechy ludzi, wypoczywających jakieś dwieście metrów ode mnie. Znów zacząłem obmyślać plan, który choć trochę by mi pomógł.
Tylko jak to zrobić? Jak rozwiązać te najcięższe problemy?
Wydawało mi się, że sam nie podołam, ale kto mógłby mi pomóc? Nie ma takiej osoby. Muszę sobie poradzić z tym wszystkim sam.
- Witaj ponownie. - usłyszałem znajomy głos. Otworzyłem oczy i zobaczyłem znów tą małą, ładną dziewczynę z charakterkiem.
- Cześć - uśmiechnąłem się.
- Skoro tak ciągle na siebie wpadamy, to może moglibyśmy się poznać? Zakopmy ten topór wojenny. Jestem Adelajda, ale możesz mówić jak ci się tylko podoba. - zaśmiała się i wyciągnęła ręke w moją stronę.
- Mariusz, ale możesz mówić jak ci się tylko podoba. - powtórzyłem jej słowa i uścisnąłem jej małą dłoń. Usiadła obok mnie i przez chwilę przypatrywała mi się badawczo. W końcu odwróciłem głowę w jej stronę, a ona nie odwracając wzroku uśmiechnęła się do mnie.
- Co? - spytałem zdezorientowany.
- Nic. - wzruszyła ramionami z uśmiechem. Ta dziewczyna była naprawdę jakaś pokręcona. Siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu postanowiłem nawiązać jakiś dialog.
- Mieszkasz tu? - spytałem, spoglądając na nią. Uśmiechnęła się lekko, patrząc gdzieś w horyzont.
- Tak, z moją przyjaciółką, ale to długa historia. Może kiedyś ci opowiem. - uśmiechnęła się. - A ty?
- Ja tu nie mieszkam. Mam kilka dni wolnego, więc postanowiłem przyjechać. Uwielbiam Kołobrzeg i morze.
Pokiwała delikatnie głową, jakby była w jakimś transie.
- Ja też. Cudowne miejsce. - westchnęła.
- Co robiłaś w hotelu? Chyba tam nie mieszkasz?
- Nie, pracuję tam jako kelnerka. - zaśmiała się. - Żadna praca nie hańbi. Może masz ochotę na coś zimnego do picia?
Spojrzałem na nią, a po chwili z uśmiechem kiwnąłem głową.
- Ja płacę, żeby wynagrodzić ci to wszystko. - zaśmiała się. - Naprawdę cię przepraszam! - wstała, a ja za nią. Ruszyliśmy ramię w ramię przez molo. Adela była straszną gadułą, dużo się śmiała. Ale mało opowiadała o swojej przeszłości. Nie chciałem być niemiły czy natrętny, więc omijałem ten temat. Chyba w ogóle nie przeszkadzało jej to, że jestem siatkarzem i nawet, kiedy siedzieliśmy w miłej kawiarence pijąc koktajl, ktoś podchodził do mnie po autograf wybuchała perlistym śmiechem i dogryzała mi.
- Nie chcę być niegrzeczna, ale do dupy takie życie. - skomentowała. Wzruszyłem ramionami. Pamiętam moje początki, gdy każdy rozdany autograf bardzo mnie ekscytował. Z czasem stało się to rutyną i przyzwyczaiłem się do tego, że nie mogę wyjść spokojnie do spożywczaka, bo zawsze ktoś mnie zaczepi z prośbą o podpis. Nie miałem nic przeciwko temu. Kibice wiele dla mnie znaczyli.
Spędziłem z dziewczyną kilka godzin, kiedy oznajmiła, że musi wracać do pracy. Ruszyliśmy w stronę hotelu.
Tym razem Adela była cicha i zamyślona. Wpatrywała się pustym wzrokiem przed siebie, nie odzywając się ani słowem. Rozstaliśmy się w holu - ja poszedłem do swojego pokoju, a ona na stołówkę. W pokoju znów leżałem w małym łóżku, beznamiętnie wpatrując się w telewizor i rozmyślając.
Adelajda była dla mnie jedną wielką zagadką. Wydawało mi się, że jej humor zmienia się z sekundy na sekundę. Raz się śmiała, a chwilę później zachowywała się, jakby była w letargu, zamyślona i poważna.
Nie powiem, że nie - fascynowała mnie. Nigdy w życiu jeszcze nie spotkałem takiej osoby.
Ona jest pokręcona, ale fascynująca.
~ * ~
Przedstawiam Wam pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba.
Ocenę pozostawiam Wam, przyjmę nawet najgorszą krytykę :)
Bardzo mi się podoba. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzeznaczenie ;) Często jest tak, że jeśli spotkamy kogoś pokręconego, to bardziej fascynuje nas niż ktoś normalny, bo wyróżnia się z szarego tłumu. Chciałabym móc napisać coś więcej, ale pozostaje mi tylko stwierdzić, że czekam na kolejny rozdział i jak się to dalej rozwinie.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą telefon od mamy mnie rozwalił ;) Nawet ona zdążyła wyczaić, że z Mariuszem coś było nie tak.
Super! Naprawdę. Czekam na więcej, bo zaciekawiłam się :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :D
Mariusz powinien zadzwonić do swoich kolegów, do Bąka czy Winiara, przecież oni się o niego martwią. Jestem ciekawa jak to się rozwinie, no a poza tym, głównym bohaterem jest Wlazły, więc grzechem byłoby nie czytać :))
OdpowiedzUsuńMam prośbę, czy mogłabyś informować mnie o nowościach na http://wsidlachmilosci.blogspot.com ? Byłabym wdzięczna :)
Pozdrawiam.
Adela na pewno pomoże Mariuszowi uporać się ze swoim życiem. Adelajda jest małą, nieprzeciętną i wyróżniającą się z tłumu osóbką. Lubię takie. Zastanawia mnie jej przeszłość.
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko sie czyta, mam nadzieję, że nie skończysz za szybko z blogowaniem i ze to Ci się nie znudzi :) :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Świetnie się to czyta. Myślę, że Adela pomoże Mariuszowi w jego problemach i chyba mogą się stać przyjaciółmi. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper, nie mogę się doczekać nowego postu ;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, to chyba przeznaczenie. Mariusz i Adela. Bardzo ładnie to razem brzmi. Mam nadzieję, że stworzą równie piękną parę. Ale to się dopiero okaże.
Pozdrawiam
;)
Ooo bardzi dziekuje za info :) Super rozdzial. Zapowiada sie safnie :D Czekam na nowy!
OdpowiedzUsuńCo ile bedziesz dodawac? :)
Postaram się dodawać jak najczęściej, ale nie obiecuję :)
UsuńDostalas ode mnie nominacje Liebster Award.
UsuńPytania znajdziesz na moim blogu :)
Świetnie piszesz, ale to nie nowość :D ciekawie się zapowiada c:
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie c:
http://urojona-milosc.blogspot.com/ Zapraszam na drugi rozdział;)
OdpowiedzUsuńCzy zawsze kręci nas to, co inne, dziwne i nowe?:) No, chyba tak :). Co to za problem ma Mariusz, że aż ucieka nad morze? Zaczyna się ciekawie :). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAdelajda ma wyjątkowe szczęście do Mariusza i coś czuje, że się potkają nie raz.
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 10 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
HEJ U MNIE KOLEJNY ROZDZIAŁ ZAPRASZAM SERDECZNIE
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM
WINIAROWA:)
Świetny, z niecierpliwością czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńDotrzymuję słowa i zapraszam na piąty! :*
Usuńhttp://jeszczeliczymynasiebiemamytrocheszans.blogspot.com/2013/03/piec.html
no to mamy Mariuszka *.* Niegrzeczny Wlazły xD jak tak można było spławić matkę? :D haha
OdpowiedzUsuńdobra kelnerka nie jest zła- szczególnie pokręcona i fascynująca :)
ściskam, F. :*
Coś czuję, że Adela nieźle zamiesza w życiu Mariusza. Mam tylko nadzieję, że w pozytywnym tego słowa znaczeniu :)
OdpowiedzUsuńCo więcej mogę powiedzieć? Na pewno to, że Mariusz ma świetnych przyjaciół i mamę oczywiście. Przyjaciele, którzy potrafią bez żadnych informacji poczuć, że coś jest nie tak, to skarb :)
Czekam na coś nowego, na rozwinięcie tego wszystkiego.
Pozdrawiam :)
http://nad-przepasciaa.blogspot.com/
No i jestem ;) Fajnie czasami przeczytać coś, co jest praktycznie całością pisane z perspektywy płci przeciwnej ;) Wyczuwam nutkę tajemniczości, ale zarazem fajny, luźny język pisania - bynajmniej jak do tej pory ;) Zauważyłam, że ostatnio pojawiło się kilka blogów z Wlazłym - i dobrze! :DD jeden z moich ulubionych siatkarzy 'wreszcie się tego doczekał', haha :D
OdpowiedzUsuńjeśli możesz, informuj mnie o nowych rozdziałach.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na volleyballinmyheart.blogspot.com
Genialnie piszesz, jak ja ci zazdroszczę tego luźnego języka, dzięki któremu łatwo i przyjemnie to się czyta.Jak ty to robisz ?
OdpowiedzUsuńFajna dziewczyna z tej Adeli.Taka roześmiana a zarazem zagadkowa.Czekam na więcej
Zapraszam również na nowy rozdział na http://zeby-zyc-trzeba-grac.blogspot.com/
+Zostałaś przeze mnie nominowana do Libster Avard
Jest Wlazły, więc już mnie masz, :) Trochę śmiać mi się chciało, jak po raz trzeci wpadli na siebie z Adelą. Szczególnie, że ta dziewczyna jest na prawdę... Ja wiem, zagadkowa? Nie, to nie brzmi. W każdym razie wydaje się być inna. I to kolejny plus, który powoduje, że będę chciała tę historię dalej czytać, ;D No i niegrzeczny Mariusz, spławiający własną matkę, haha.
OdpowiedzUsuńJakoś tak przypadkiem odkryłam, że piszesz nowego bloga. Mogłaś mnie poinformować, uwielbiam Twoje blogi. Jeśli możesz to proszę informuj mnie o nowościach :) Co do rozdziału to bardzo ciekawy. Adela i Mariusz przyciągają się jak magnes, żeby w tak krótkim czasie tyle razy na siebie wpaść? To przeznaczenie :) Dziewczyna jest tajemnicza co z pewnością intryguje Mariusza. Ciekawe jak ich losy dalej się potoczą. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńHej! Wasnie dodalam nwiutki rozdzial, wiec zapraszam. Mielgo czytania :)
OdpowiedzUsuńhttp://mikasa-i-gra.blogspot.it/
Pochłonęłam i jestem pod wrażeniem nie ukrywam , opowiadanie o Wlazłym cieszy mnie to :) . Jestem ciekawa jak to się potoczy :) . Miałabym mega prośbę informuj mnie o nowościach na moim blogu ; powtorzmy-wszystko.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
-Vacker-