"Wszystko, co kiedykolwiek kochałeś,
odrzuci Cię albo umrze.
Wszystko, co kiedykolwiek stworzyłeś,
zostanie wyrzucone.
Wszystko, z czego jesteś taki dumny,
zostanie wyrzucone do kosza."
- Dzięki Bogu! - wrzasnął. - Czy ciebie już do końca pogięło? POGIĘŁO?! My tu od zmysłów odchodzimy, boimy się o ciebie, a ty nawet głupiego esemesa nie umiesz wysłać? Adela powiedziała nam, że spotkaliście się w nocy, a później widziała, jak wchodzisz do samochodu i odjeżdżasz. Co to miało znaczyć? Gdzie jesteś? Pogięło cię? Natychmiast wracaj, rozumiesz?
- Brawo, Krzysiu. Wyczerpałeś już swój roczny limit na zadawanie pytań.
- Bardzo śmieszne. - parsknął. Nie często zdarzało się, żeby Krzysztof Ignaczak mówił tak poważnym tonem. - Jesteś cholernym egoistą, wiesz?
Przełknąłem głośno ślinę, czując, jak zrobiło mi się sucho w gardle. Po kilku sekundach usłyszałem tylko biiip, biiip i nastała cisza. Kompletna cisza, przerywana głośnym biciem mojego serca.
Miał rację.
Tak samo, jak Adelajda.
Oboje mają rację.
Cholerny egoista, nieskutecznie uciekający od problemów i użalający się nad sobą.
Walnąłem z całej siły pięścią w kierownicę, a kilka osób na stacji rzuciło mi zaciekawione spojrzenie, kiedy odezwał się klakson. Odpaliłem samochód i z piskiem opon wyjechałem z parkingu, włączając się w ruch drogowy.
Naciskałem pedał gazu trochę za mocno, moje serce biło trochę za szybko, mój oddech był trochę za bardzo nieuregulowany, moje myśli były trochę za bardzo pogmatwane, tabliczka z napisem Bełchatów trochę za bardzo bolała, a moje mieszkanie było trochę za bardzo puste i ciche. Sąsiadka znów obrzuciła mnie trochę za bardzo zmartwionym i zaniepokojonym spojrzeniem, a ja trochę za chłodno się z nią przywitałem. Poczciwa starsza pani, która wytrzymywała naloty moich kolegów z drużyny na moje mieszkanie, które wiązały się z hałasami, śmiechami i innymi bliżej nieokreślonymi odgłosami. Zawsze, kiedy przyjeżdżałem z meczu wyjazdowego lub jakiegoś turnieju, przychodziła do mnie z pysznym, domowym obiadem. A jak jest teraz? Wydaje mi się, że mną gardzi. Szczerze mówiąc myślałem, że jako starsza kobieta, która dużo już przeżyła nie będzie oceniać ludzi po plotkach i pozorach, ale jednak się myliłem. Wszyscy wierzyli jej, a mnie nawet nikt nie chciał wysłuchać. W mojej głowie po raz kolejny pojawiło się pytanie dlaczego?
Dlaczego wybrała właśnie mnie? Dlaczego to właśnie ja musiałem zostać przez nią tak wykorzystany? Dlaczego byłem taki ślepy? Dlaczego byłem taki głupi?
Zdałem sobie sprawę, że prawdopodobnie najbliższe dni spędzę właśnie w tym pomieszczeniu, na tej kanapie, z tym pilotem w ręku. Bo co innego miałbym robić? Nie mam ochoty na spotkanie z nikim. Nie mam z kim trenować, bo mam czas do namysłu, do podjęcia decyzji. Ten cholerny czas, który wcale mi nie pomaga. Ucieka szybko i z każdą godziną, ba!, z każdą minutą z coraz większym niepokojem patrzę w przyszłość. Wszystko jest teraz dla mnie jedną, wielką niewiadomą. Jeszcze nigdy nie czułem się tak niezdecydowany. To był mój czuły punkt.
Nie lubię tej ciszy w moim domu. Zawsze przeklinałem wiecznie siedzących w moim mieszkaniu chłopaków, którzy hałasowali, brudzili, wyjadali mi wszystko z lodówki. Marzyłem wtedy o chwili spokoju, samotności. A teraz co? Znów czuję się tak samo, jak w Kołobrzegu, kiedy to Adela wyszła z Krzyśkiem i Michałami. Brakowało mi tego wszystkiego. Ta cisza i ten spokój strasznie mnie przytłaczał. Nie było słychać nawet żadnej muchy, których w ostatnim czasie było pełno. Wszyscy mają mnie głęboko w dupie, nawet owady. Była dopiero, a może już, dwudziesta trzecia w nocy, kiedy wstałem z kanapy i przebrałem się w spodenki i jedną z treningowych koszulek Skry. Założyłem buty do biegania i wkładając słuchawki na uszy wybiegłem z mieszkania. Uliczki Bełchatowa oświetlały tylko lampy lub przejeżdżające co jakiś czas auta. W miejscach, po których biegłem nie było żadnej żywej duszy. A przynajmniej tak mi się zdawało, bo kiedy skręciłem w uliczkę wpadłem na kogoś. Odruchowo złapałem tą osobę za rękę, aby nie upadła na chodnik. Kiedy spojrzała na mnie, szybko rozluźniłem uścisk.
- Co ty tu robisz? - spytałem, szczerze zdziwiony.
- Nadal tu mieszkam i mam takie same prawo do chodzenia po Bełchatowskich ulicach jak ty. - uniosła brew, uśmiechając się lekko. - Odbiło ci do końca? Biegasz w środku nocy?
- Tak, biegam w środku nocy. Ciebie nie powinno to obchodzić.
Prychnęła, poprawiając krótką bluzkę, która podwinęła jej się podczas naszego zderzenia.
- Nie obchodzi mnie to. W ogóle mnie już nie obchodzisz. Chociaż... Nigdy mnie nie obchodziłeś, Mariusz. Jesteś jakiś dziwny. Za dużo w tobie miłości, opiekuńczości i tego pieprzonego zaufania. Myślałam, że skoro jesteś siatkarzem, do tego cholernie przystojnym, to będziesz inny. Ale jednak pozory mylą. Sportowcy zwykle są zadufani w sobie, bezwzględni. A ty co? Zupełna odmienność. Masz dużo kasy, bo jesteś świetnym siatkarzem, grasz w najlepszej drużynie, wygrywasz i co? Sodówka jeszcze nie uderzyła ci do głowy?
Wybuchnąłem śmiechem.
- Masz naprawdę dziwny światopogląd, Weroniko.
Zignorowała moją uwagę i poprawiła włosy.
- Idę, szkoda mojego cennego czasu na ciebie. - obrzuciła mnie obojętnym spojrzeniem i ruszyła przed siebie. Jeszcze tego mi dzisiaj brakowało.
- Suka. - mruknąłem. Ona znów odwróciła się w moją stronę, mrużąc oczy.
- Co powiedziałeś?
- Prawdę.
Ruszyłem w stronę mojego domu, zostawiając ją samą. Tym razem biegłem szybciej i już po piętnastu minutach zamykałem drzwi mojego mieszkania. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać. Ku mojemu zdziwieniu sen przyszedł szybko.
Wszystkie dni mijały tak samo. Była już niedziela. Znów wstałem koło południa. Poszedłem zjeść obiad do pobliskiego KFC, a później na siłownię. I tak codziennie. Nie działo się nic nadzwyczajnego. Zostały mi tylko dwa dni na podjęcie decyzji, a ja nadal byłem w kropce. Na siłowni wyciskałem z siebie siódme poty, bo to bardzo mi pomagało. Przestawałem myśleć o wszystkich problemach i decyzjach i po prostu dbałem o to, by zmęczyć się maksymalnie. Tylko po to, aby późnym popołudniem wrócić do domu, paść na kanapę i z czystym sumieniem oglądać telewizję. Przynajmniej miałem świadomość, że nie tracę formy. To, że jeszcze nie byłem pewny sezonu reprezentacyjnego nie znaczy, że tak samo jest z sezonem klubowym. Mam zapewnione miejsce w składzie Skry, a to nawet nie wszystko, bo uzgodniłem z władzami klubu i sztabem trenerskim, że znów wrócę na atak. Tam, gdzie czuję się najlepiej. Chociaż coś się układa, więc chyba nie jest jeszcze tak katastrofalnie, prawda?
* * *
PIĄTECZKA.
Zmieniałam dużo razy, ale wreszcie jest.
Mecz w Miliczu świetny! Nie ma to jak pół metra od siatkarzy w kwadracie dla rezerwowych i niecałe dwa metry od boiska. I tyle autografów!
Byłam w niebie, pierwszy mecz na żywo jak najbardziej udany! :)
Wiem, że trochę zaniedbuję komentowania waszych blogów, przepraszam.
Ale przysięgam, że każdy rozdział czytam, tylko nie zawsze mogę skomentować!
Uwielbiam zaczynać weekend od wtorku *.*
Wszyscy, którzy chcą być informowani o nowych rozdziałach zapraszam TUTAJ
Wszyscy, którzy chcą być informowani o nowych rozdziałach zapraszam TUTAJ
extra!! już nie mogę się doczekać dalszego ciągu:)))
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńWohoo! Miałam małe zaległości tutaj, ale właśnie wszystko nadrobiłam i jestem na bieżąco :D I od razu przepraszam za zaniedbanie. Po prostu brak czasu mnie pochłonął :c
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału.. trochę mnie martwi to całe zachowanie Mariusza. A co gorsza sam nie wie co ze sobą zrobić, jaką podjąć decyzję, gdzie być. Do tego ta Weronika.. o.O
Coś czuję, że to i tak nie jest koniec przygody z Adelą i jeszcze niejedną ich przygodę opiszesz, co mnie baaardzo cieszy! :) No i cóż. Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie na volleyballinmyheart.blogspot.com :))
Znam to uczucie, jak już pisałam, też trudno u mnie z komentowaniem, ale czytam każdy nowy rozdział.
UsuńDokładnie, Mariusz sam nie wie co ze sobą zrobić. A Adela jest tutaj punktem kulminacyjnym tego wszystkiego, więc jej na pewno nie zabraknie i nawet nie zdążycie za nią zatęsknić, a ona już się pojawi :)
Hej! Błądząc w internetach w jakiś niewyjaśniony sposób trafiłam tutaj i nadrobiłam wszystkie rozdziały :) Najpierw, ogromnie zaintrygował mnie prolog, więc zaczęłam czytać dalej. Wszystko jest pisane z innej, tej męskiej, Mariuszowej perspektywy, więc to bardzo przyjemna odmiana.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, kim jest tajemnicza Weronika i o co z nią tak naprawdę chodzi. I oczywiście, kiedy Mario spotka się znów z Adelą :)
a tak w ogóle, to zapraszam na mój blog, bo jestem obrzydliwym spamerem i w ogóle :D
adres to un-poco-de-amor.blogspot.com
+ dodaję Twój blog do ulubionych i z niecierpliwością czekam na następny rozdział! :)
Ja także uwielbiam ten prolog. To chyba najlepszy tekst jaki udało mi się dotychczas stworzyć i jestem z niego strasznie dumna :)
UsuńCzekałam, czekałam i się doczekałam. Powiem, że było warto. :)
OdpowiedzUsuńMariusz znów niewiele o sobie mówi, ale i tak wyciągnęłam z tego kilka ważnych informacji. Ze wstawki o sąsiadce wygląda mi na to, że nasz bohater zostawił rodzinę dla laski, która go olała, bo rozumiem, że ta wersja Mariusza już miała rodzinę. ;) Tak to już bywa, że ludzie wokół osądzają nas, nie znając prawdy. Ponoć w każdej plotce jest ziarnko prawdy, a jeśli miał romans to tak czy inaczej zachował się nie fair i nie dziwię się, że ta kobieta straciła do niego sympatię. ;)
Zazdroszczę spotkania w Miliczu. Ja mieszkam na Dolnym Śląsku, ale jak wspominałam o tym ojcu, to mnie chyba nie słuchał. Dopiero jak powiedziałam mu podczas meczu, że to w naszym województwie, to zapytał, dlaczego wcześniej mu tego nie mówiłam. NIKT MNIE NIE SŁUCHA.
Chyba za dużo gadam. ;) Zazdroszczę tych autografów i siedzenia tak blisko, bo co prawda jadę na LŚ, ale siedzę w odległym sektorze i chyba będzie tam tyle ludzi, że nie dam rady wygrać walki o autograf. ;)
A co do ucieczki Maria, zamykając ten rozdział, sądzę, że czasami po prostu trzeba uciec. I pobyć przez chwilę egoistą, ale tylko przez krótką chwilę.
:)
Podziwiam Cię za tą cierpliwość, wiesz? :)
UsuńCzy dobrze wywnioskowałaś - to się okaże w najbliższej przyszłości :)
Ja za to przez blisko tydzień, dzień w dzień, chodziłam za moją mamą i błagałam ją o ten wyjazd, aż w końcu nie zniosła mojego natręctwa i się zgodziła :P
Ja też miałam jechać na LŚ do Wrocławia, ale niestety trochę pokomplikowały mi się plany i nic z tego nie wyszło...
Świetny!! Tajemnica Mariusza powoli zaczyna się chyba wyjaśniać. Przynajmniej takie odnosze wrażenie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :*
Wydaje mi się, że odnosisz dobre wrażenie :)
UsuńPowoli tajemnica Mariusza się wyjaśnia, ale nie wiem czy dobre wyciągam wnioski ;)
OdpowiedzUsuńChtnie bym pojechała do Milicza czy Twardogóry, ale mam zbyt daleko :/ Pocieszam się tym, że będę w Spodku ;)
Spodek to moje największe marzenie, mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości zrealizuje je :>
UsuńZaintrygowała mnie ta Weronika...Czyżby burzliwa przeszłość Mariusza ?
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Mariusza, sama nie wiem co bym zrobiła jak bym się znalazła w takiej sytuacji jak on.No ale w końcu to nasz Szampon i mam nadzieję, że już niedługo wyjdzie na prostą i zacznie myśleć trochę bardziej pozytywnie :)
Przyznam, że to całkiem niedaleka przeszłość Mariusza, a jak było dokładnie, to się okaże :)
UsuńZagadka Mariusza powoli przestaje nią być, mam pewne przypuszczenia, być może chodziło o kobietę, ale ręki uciąć sobie nie dam. No i przede wszystkim zaintrygowała mnie tajemnicza Weronika, więc czekam niecierpliwie na rozwianie tejże tajemnicy.
OdpowiedzUsuńŚciskam ;*
I jeśli masz ochotę zapraszam serdecznie na dziesiątkę na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/ ;)
Cieszę się, że masz już pewne scenariusze, zobaczymy jak bardzo bliskie są rzeczywistości ;)
UsuńWszystkie Weroniki to mendy -_-
OdpowiedzUsuńW następnym rozdziale poznamy TAJEMNICĘ MARIUSZA... tak czuję :)
Zapraszam przy okazji do mnie :)
http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
http://na-obczyznie-z-ojczyzna-w-sercu.blogspot.com/
hahah, bardzo głębokie przemyślenia - szczerze mówiąc, nie znam dużo dziewczyn o imieniu Weronika, więc nie wiem ile w tym prawdy :p
UsuńChyba dobrze czujesz :)
Uwierz, że wiem co mówię xd
UsuńZapraszam do mnie
http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
http://na-obczyznie-z-ojczyzna-w-sercu.blogspot.com/
Ta cała Weronika jest jakaś dziwna, nie lubię jej, nie rozumiem jej argumentów. Mariusz ma rację, to suka.
OdpowiedzUsuńIgła jak zawsze zalewa potokiem słów ;d Kochany jest, że się tak martwi.
Pozdrawiam :)
Właśnie o takie odczucia mi chodziło. Weronika okaże się dziwną osobą ;)
UsuńDziwna ta Weronika serio. Powinna się cieszyć, że mu sodówka nie odbiła, a tu problem... Igła poważny ;O xD
OdpowiedzUsuńdobry rozdział, bardzo dobry. zapraszam na 10. http://moze-jeszcze-bedzie-dobrze.blogspot.com/
Zapraszam na urywek trzeci na http://oublier-soi.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńzostałaś nominowana do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńwięcej szczegółów u mnie
http://w-pogoni-za-swoimi-marzeniami.blogspot.com/2013/04/ix.html#comment-form
Tak jak prosiłaś :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na specyficznie.blogspot.com - pojawił się drugi rozdział :)
świetny blog, zapraszam do mnie: http://siatkowkaamoimzyciem.blogspot.com/ : D
OdpowiedzUsuń